Astronomiczne wiadomości z Internetu

Wydarzenia, efemerydy, zjawiska na niebie, doniesienia z mediów

Paweł Baran | 30 Sie 2024, 10:00

Para wodna odkryta w atmosferze ultragorącego saturna. Fascynujący glob 250 lat świetlnych od Ziemi
2024-08-29. Radek Kosarzycki
Zespół naukowców poinformował właśnie, że udało mu się zidentyfikować parę wodną w atmosferze gorącej egzoplanety podobnej do Saturna. Planeta ta skatalogowana pod numerem HD 149026 b znajduje się 250 lat świetlnych od Ziemi w kierunku gwiazdozbioru Herkulesa. To zdumiewające odkrycie, bowiem owa planeta podobna rozmiarami do Saturna, krąży wokół swojej gwiazdy w bardzo małej odległości.
Gwiazda centralna układu, czyli HD 149026 to gwiazda bardzo bogata w metale. Opisywana tutaj planeta natomiast znajduje się w odległości dziesięciokrotnie mniejszej od odległości Słońce-Merkury. W efekcie, na pełne okrążenie gwiazdy planeta potrzebuje zaledwie 2,9 dnia. Ta bliskość powoduje, że temperatury takich gorących gazowych olbrzymów szybują powyżej 1500 kelwinów. Dokładniej, HD 149026 b ma temperaturę równowagi wynoszącą około 1700 kelwinów, wystarczająco wysoką, aby stopić nawet najmocniejszą stal.
Aby wykryć sygnatury atmosferyczne planety, zespół zastosował technikę zwaną spektroskopią transmisyjną. Kiedy planeta przechodzi przed swoją gwiazdą macierzystą w stosunku do obserwatora znajdującego się na Ziemi, część światła emitowanego przez gwiazdę przechodzi przez atmosferę planety.
Światło gwiazdy jest pochłaniane przez różne gazy w atmosferze, tworząc widmo absorpcyjne planety, które jest odciskane na widmie gwiazdy. Poprzez oddzielenie widma gwiazdowego od widma planetarnego, na przykład poprzez odjęcie widma obserwowanego poza tranzytem (gdzie nie ma absorpcji atmosferycznej planety), można zidentyfikować sygnatury atmosferyczne planety.
Jednym z głównych wyzwań w obserwowaniu atmosfer egzoplanetarnych jest niezwykle wysoki kontrast między jasną gwiazdą a słabą planetą. To sprawia, że sygnatury atmosferyczne planety są trudne do wykrycia, często ukryte pod szumem fotonów gwiazdowych.
Siła sygnatur planety byłaby większa, gdybyśmy obserwowali planety o wyższych temperaturach (co skutkowałoby bardziej rozszerzonymi atmosferami i łatwiejszym wykrywaniem), bliższych odległościach od ich gwiazd macierzystych (co ułatwiałoby rozdzielenie widm gwiazdowych i planetarnych) lub kombinację obu tych cech. Gorące gazowe olbrzymy posiadają obie te właściwości, co czyni je idealnymi celami do obserwacji metodą spektroskopii transmisyjnej, chociaż ich sygnatury atmosferyczne wciąż są trudne do wykrycia.
Źródło: ApJ
https://www.pulskosmosu.pl/2024/08/para ... o-saturna/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Para wodna odkryta w atmosferze ultragorącego saturna. Fascynujący glob 250 lat świetlnych od Ziemi.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 30 Sie 2024, 10:03

Kometa, która miała przestać istnieć, nadal „żyje”. NASA ujawnia fascynujące informacje

2024-08-29. Wiktor Piech
Według wcześniejszych badań kometa C/2023 A3 (Tsuchinshan-ATLAS), zmierzająca do wnętrza Układu Słonecznego miała rozpaść się na tysiące kawałeczków, zanim dotrze w okolice Ziemi. NASA donosi teraz, że obiekt przetrwał zagładę i w ciągu kilku miesięcy może stać się widoczny na naszym nieboskłonie.

Kometa C/2023 A3 została odkryta przez astronomów na początku 2023 roku, dzięki sondzie kosmicznej STEREO-A. Według wstępnych ustaleń miała ona ulec zniszczeniu, zanim dotrze do wnętrza Układu Słonecznego. Jednakże nowe analizy donoszą, że kosmiczna skała jednak doleci w okolice naszej planety.
Jak mówi Qicheng Zhang, badacz z Obserwatorium Lowella dla portalu Spaceweather.com: - Nadal stale jaśnieje, a obecnie osiąga jasność 7 magnitudo. Nadal wykazuje również bardzo mocny warkocz jonowy. Nie ma żadnych oznak tego, że jądro się rozpada.
NASA ujawnia, że niedługo możemy zobaczyć nową kometę na niebie
Kometa wciąż zmierza do wnętrza naszego systemu planetarnego, minie Ziemię, po czym wyleci poza Układ Słoneczny. Obecnie osiąga ona prędkość około 180 000 mil na godzinę.
Naukowcy sądzą, że pochodzi ona z Obłoku Oorta, który znajduje się na zewnętrznych obrzeżach naszego systemu. Co ciekawe, kometa najbardziej zbliży się do Słońca 27 września tego roku, zaś najbliżej Ziemi będzie 12 października, wówczas będzie oddalona od nas o "zaledwie" 44 mln mil.
Profesor Keith Korne z Uniwersytetu St. Andrews w Szkocji stwierdził dla Newsweeka, że: - Kometa jest jak brudna kula śnieżna. Zarówno komety, jak i planety krążą wokół Słońca, ale w przeciwieństwie do kołowych orbit planet, komety poruszają się po bardzo eliptycznych orbitach. Gdy komety zbliżają się do Słońca, promieniowanie słoneczne ogrzewa powierzchnię komety, odparowując pył i lód.
Naukowcy twierdzą, że obiekt może być widoczny z Ziemi około 19 października. Jak dodaje prof. Korne: - Przypomina mi to bardzo podobną kometę Arend-Roland z 1957 r., której połączone ogony rozciągały się na kilkadziesiąt stopni przez kilka dni. Uważam, że porównywalny pokaz jest zdecydowanie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na połowę października.
Jednakże inni specjaliści studzą te doniesienia, uważają, że kometa nie będzie na tyle jasna, by była widoczna gołym okiem.
- Moja własna prognoza pokazuje, że kometa osiągnie szczyt jasności raczej wielkości od +4 do +5 magnitudo, ponieważ linia trendu jest nieco na południe od linii optymalnej. Więc nie będzie (gołym okiem) widoczna w najjaśniejszym momencie, ale... będzie to piękna kometa teleskopowa (lub "kometa aparatu fotograficznego"), podobna do P1 Nishimura. Tak myślę, chyba że się rozpadnie lub rozdzieli - powiedział astrofotograf Eliot Herman dla Universe Today.

Inni naukowcy sugerują, że kometa może się rozpaść przed lub w trakcie peryhelim pod koniec września. Czas pokaże, czy będziemy świadkami tego niezwykłego widowiska.

W październiku tego roku będziemy mogli zaobserwować wyjątkową kometę (zdjęcie poglądowe) /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/ ... Id,7768605
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Kometa, która miała przestać istnieć, nadal żyje. NASA ujawnia fascynujące informacje.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 30 Sie 2024, 10:04

Betelgeza nie jest sama? Szokujące ustalenia astronomów na temat pobliskiej gwiazdy
2024-08-30. Aleksander Kowal
Betelgeza to fascynujący obiekt. Będąca czerwonym nadolbrzymem, wzbudza zainteresowanie naukowców ze względu na jej zmieniającą się jasność oraz trudności z określeniem dystansu dzielącego tę gwiazdę od Ziemi. Co jakiś czas badacze proponują nowe teorie na temat przyczyn tej dziwnej niestabilności.
Zlokalizowana w gwiazdozbiorze Oriona, cechuje się niezwykle wysoką masą. Dodajmy do tego jasność ponad sto tysięcy razy wyższą od słonecznej, a możemy sobie wyobrazić prawdziwego giganta. Pod koniec 2019 roku pojawiły się informacje o zaskakującym przyciemnieniu Betelgezy. Zdaniem części astronomów mogło to być wskazówką dotyczącą potencjalnej eksplozji, która miała nadejść w kolejnych miesiącach bądź latach.
Ale bez względu na to, jak bardzo liczymy na kosmiczne fajerwerki, taki wybuch najwyraźniej nie chce nadejść. W połowie 2020 roku jasność Betelgezy, znanej także jako Alfa Orionis, powróciła do normy. Badacze zasugerowali, jakoby za wahaniami stała obecność skał i pyłu krążących wokół tej gwiazdy i stanowiących naturalną zasłonę między nią, a naszą planetą.
Pomimo relatywnie niedużej odległości, która dzieli od Ziemi tego czerwonego nadolbrzyma, naukowcy mają wielki problem z dokładnym określeniem tego dystansu. Bezpiecznie byłoby założyć, iż chodzi o wartość z przedziału od 600 do 700 lat świetlnych. Ale co za wahaniami jasności? Niedawno pojawiła się publikacja, której autorzy wyszli z nową propozycją dotyczącą potencjalnych czynników wpływających na ten fenomen.
Betelgeza zwróciła uwagę astronomów w 2019 roku, kiedy doszło do niespodziewanego spadku jasności tego czerwonego nadolbrzyma
Obecnie ma ona formę preprintu, a badacze za nią stojący twierdzą, że źródłem wahań może być… gwiazda towarzysząca Betelgezie. Przeprowadzone obliczenia wskazały na możliwość istnienia tam układu podwójnego. Poza Alfa Orionis miałby go tworzyć drugi obiekt, mający 1,17 masy Słońca i poruszający się po orbicie stanowiącej 2,43-krotność promienia Betelgezy. Nieregularna ścieżka orbitalna takiej gwiazdy wyjaśniałaby zmienne cykle spadków i wzrostów jasności.
Gdyby taki wariant się potwierdził, to zdecydowanie obniżyłoby to prawdopodobieństwo wystąpienia eksplozji Betelgezy w formie supernowej. Taki wybuch byłby widoczny gołym okiem z powierzchni naszej planety, lecz jednocześnie nie powinien stwarzać dla nas zagrożenia. Supernowe dotyczą odpowiednio masywnych gwiazd, a ich źródła są zazwyczaj dwa. Pierwszy scenariusz dotyczy ustania reakcji termojądrowych, przez co taki obiekt zapada się pod własnym ciężarem grawitacyjnym. W myśl drugiego wariantu tzw. biały karzeł pochłania materię tworzącą towarzyszącą mu gwiazdę, aż zyska tak ogromną masę, by eksplodować.
Członkowie zespołu badawczego stojącego za ostatnimi ustaleniami na temat Betelgezy zwrócili szczególną uwagę na jej długoterminową zmienność jasności. To właśnie obecność gwiazdy towarzyszącej temu czerwonemu nadolbrzymowi miałaby wyjaśniać owe wahania. Astronomowie zaproponowali nawet nazwę dla tego potencjalnego obiektu, czyli Ori B. Jeśli faktycznie tak jest, to eksplozji w formie supernowej niemal na pewno nie doczekamy się w najbliższych latach.
https://www.chip.pl/2024/08/sekret-czol ... wojska-usa
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Betelgeza nie jest sama Szokujące ustalenia astronomów na temat pobliskiej gwiazdy.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:33

Dr Anna Fogtman: Od czasów programu Apollo wiele się nauczyliśmy. Wiemy, czego nie robić
2024-08-30. Autor:
Grzegorz Jasiński
"Postępy medycyny sprawiają, że można rozluźnić nieco kryteria medyczne doboru astronautów, lepiej rozumiemy, co może stać się z ciałem człowieka podczas misji kosmicznej, możemy precyzyjnie dobrać misje do ich predyspozycji" - mówi RMF FM dr Anna Fogtman. Szefowa zespołu odpowiadającego w Europejskiej Agencji Kosmicznej za bezpieczeństwo radiacyjne astronautów podkreśla, że od czasu misji Apollo wiele się nauczyliśmy i lepiej wiemy już czego unikać. Dr Fogtman będzie jednym z gości 10. Edycji konkursu łazików marsjańskich European Rover Challenge, który w dniach 6-8 września odbędzie się na AGH w Krakowie.
W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim dr Anna Fogtman podkreśla, że przy wyborze astronautów nie korzysta się z badań genetycznych. Po pierwsze, nie jest to potrzebne, bo badania fizjologiczne wciąż pozwalają bardziej precyzyjnie ocenić stan zdrowia kandydatów, a po drugie - takie badania mogłyby naruszać prawo do ochrony danych osobowych. Jak przekonuje, od czasów misji Apollo zdecydowanie poprawiono ochronę przed promieniowaniem kosmicznym, którą zapewnia astronautom konstrukcja statków kosmicznych. Wciąż jednak uznaje się, że skafandry do spacerów kosmicznych nie zapewniają żadnej ochrony.
Kluczowy pozostaje monitoring przyjętej dawki promieniowania przy pomocą nowoczesnych dozymetrów.
Podczas European Rover Challenge w Krakowie dr Anna Fogtman będzie uczestniczyć w dyskusji na temat metod przygotowania załóg do lotów kosmicznych, w tym programu Artemis, który ma umożliwić powrót człowieka na Księżyc.
"Końskie zdrowie trzeba mieć dalej"
Grzegorz Jasiński: Pani doktor, coraz więcej wiemy tak naprawdę o warunkach w kosmosie. Coraz więcej wiemy też o organizmie człowieka. Czy w związku z tym zdrowotne wymagania wobec astronautów jakoś istotnie się zmieniają? Wiemy, że można już lecieć w kosmos, nie będąc już pilotem wojskowym. No, ale końskie zdrowie trzeba mieć dalej...
Dr Anna Fogtman: Końskie zdrowie trzeba mieć, ale rzeczywiście jest tak, że im więcej wiemy, tym bardziej wymagania rozluźniamy, albo zwiększa się nasza tolerancja na osobnicze różnice kondycji zdrowotnej. To dlatego, że po prostu rozumiemy, co może się stać z ciałem człowieka podczas misji kosmicznej. Aczkolwiek prawda jest też taka, że z drugiej strony, mimo że zwiększa się nasza tolerancja, to też staje się bardziej specyficzna. Na przykład w 2018 roku po raz pierwszy na stacji kosmicznej pojawił się przypadek zatoru żył głębokich. W związku z tym dziś wielokrotnie bardziej zwracamy uwagę na choroby kardiologiczne i taki background kardiologiczny kandydatów na astronautów. Zmienia się to jakby z dwóch stron. Ale rzeczywiście domyślam się, że to portfolio astronautów w przyszłości będzie szersze, niż jest dzisiaj. I cieszy mnie fakt, że już nie musimy wybierać tylko i wyłącznie spośród grupy osób z zapleczem wojskowym i z doświadczeniem pilotów.
Mamy bardzo szybkie postępy badań genomu człowieka, jesteśmy w stanie tak naprawdę poznać go dość dokładnie i na tej podstawie ocenić stan zdrowia danej osoby. Czy te badania genomu są już wykorzystywane przy wyborze astronautów? Czy sądzi Pani, że będą wykorzystywane, żeby szukać ludzi o szczególnych predyspozycjach? I czy z drugiej strony po powrocie z misji badania genomu, badania ewentualnych uszkodzeń mogą pomóc ocenić, czy taki ktoś może lecieć kolejny raz, czy może jednak nie powinien? Jaka będzie jego przyszłość zdrowotna?
To bardzo ciekawe i skomplikowane pytanie. I ma jakby dwie części. Na pytanie numer jeden odpowiedź jest: Nie. Dzisiaj badania genetyczne oczywiście są bardzo zaawansowane i jest bardzo dużo chorób, całe portfolio chorób genetycznych, które jesteśmy w stanie diagnozować przez badania genetyczne, czyli badanie sekwencji genomu ludzkiego. Natomiast te badania są niepotrzebne w selekcji astronautów, dlatego że my ich tak bardzo dobrze badamy pod kątem fizjologicznym, że jeżeli kandydat czy kandydatka na astronautów mieliby jakieś poważne choroby o podłożu genetycznym, to najprawdopodobniej wykrylibyśmy je już na etapie screeningu przy selekcji astronautów.
Natomiast jeśli chodzi o jakieś choroby, które mają podłoże genetyczne, ale nie da się tak jasno genetycznie zdiagnozować, ponieważ nie ma na to jasnych, bardzo twardych dowodów, takie badania nie są aplikowane. Oprócz tego, że nie są potrzebne, dlatego, że wszystkie jakieś tam przypadki wyjdą przy takim screeningu czysto fizjologicznym, to oczywiście byłyby to badania wątpliwe etycznie i wątpliwe pod kątem ochrony danych osobowych GDPR. Więc nie przewiduję, żebyśmy stosowali takie badania przy selekcji astronautów. Nie ma dzisiaj jasnych dowodów na to, że istnieją biomarkery genetyczne czy jakieś cechy na poziomie genomu człowieka, które moglibyśmy testować, które powiedziałyby nam o tym, że rzeczywiście jest to osoba o wyjątkowych predyspozycjach. Takie biomarkery nie istnieją. I myślę, że jeszcze bardzo długo takich badań nie będziemy stosowali.
Natomiast jestem przekonana, że badania genetyczne coraz częściej będą wchodziły już na etapie właśnie diagnostyki astronautów, nawet przed misją, czyli osób, które już zostały wybrane na astronautów, po to, żeby ocenić ryzyko różnych, poszczególnych chorób, które mogą zmodyfikować misję. Na przykład, jeżeli wykryjemy, że ktoś ma większe ryzyko niż inny astronauta - a przypominam, że mówimy cały czas o bardzo zdrowych ludziach, dużo zdrowszych niż średnia populacyjna...
To prawda.
Więc te różnice osobnicze między nimi są niuansowe. Ale dzięki takim badaniom genetycznym pewnie będziemy mogli lepiej dopasować profil misji właśnie do ich potrzeb, tak aby zapewnić im jak największe bezpieczeństwo zdrowotne. I myślę, że to jest w zasięgu tego horyzontu, który ja widzę już na końcu swojej kariery, że pewnie te badania do naszych operacji medycznych wdrożymy. No i też badania genetyczne, takie typowo diagnostyczne. Na przykład w kwestii tej zakrzepicy żył głębokich będziemy pewnie stosowali w jakimś momencie takie badanie, żeby poznać ryzyko wystąpienia takiej zakrzepicy w trakcie misji, dlatego że wtedy będziemy musieli odpowiednio zmodyfikować protokół.
Skutki promieniowania kosmicznego
My laicy - mówię o sobie - mamy taką podstawową wiedzę o tym, z czym się loty kosmiczne wiążą. No więc wiemy o ubytku mięśni, wiemy o ubytkach kości, wiemy też trochę o tych problemach ze wzrokiem, które pojawiają się z różnych powodów, między innymi także właśnie w warunkach mikrograwitacji. Pani jest ekspertem od promieniowania kosmicznego, które tak naprawdę i na Ziemi nam trochę doskwiera, ale poza Ziemią jest dla nas tak naprawdę jednym z najbardziej poważnych czynników ryzyka. Wiemy tu o ryzyku związanym z chorobą nowotworową. Ale co złego naszemu organizmowi może jeszcze w warunkach kosmicznych to promieniowanie uczynić?
W przypadku promieniowania jonizującego w kosmosie, zwłaszcza mówimy tutaj o misjach poza tą niską orbitę okołoziemską, gdzie astronauci są wystawieni na takie czyste, pełne środowisko promieniowania kosmicznego. Poza magnetosferą ziemską, która przed nimi ich chroni. To nie tylko mówimy o konsekwencjach nowotworowych w długofalowej skali czasu, ale też mówimy o innych skutkach. Są to zarówno skutki krótkotrwałe, jak i długotrwałe, czyli takie, które mogą wystąpić zaraz, jeszcze w trakcie misji lub takie, które mogą wystąpić po wielu latach.
Jeśli chodzi o skutki krótkotrwałe, to w przypadku takiego zwiększonego promieniowania pochodzącego od Słońca może nawet dochodzić do ostrego syndromu popromiennego. I to są rzeczy, przed którymi chronimy poprzez osłonę. Może dochodzić do wystąpienia zaćmy czy nawet takich ubytków neurologicznych. Astronauci mogą stracić pamięć czy orientację przestrzenną. Są badania prowadzone na zwierzętach, które wskazują na takie krótkotrwałe skutki.
Natomiast w długofalowym czasie to nowotwory, ale nie tylko, też takie zmiany neurodegeneracyjne i ogólna degeneracja tkanek, zwłaszcza tkanki sercowej, która może ucierpieć właśnie ze względu na długofalowe wystawienie na promieniowanie jonizujące. Są też, jak wspomniałam wcześniej, zmiany neurodegeneracyjne, czyli też utrata pamięci, utrata wzroku, czy ubytek wzroku, czy nawet brak orientacji przestrzennej. To są rzeczy, z którymi musimy się liczyć myśląc właśnie o długotrwałych misjach w głębokiej przestrzeni kosmicznej.
A czy na podstawie tych misji, które już się odbyły, na podstawie badań, które państwo prowadzicie wśród astronautów, którzy byli na orbicie, wrócili, jakiekolwiek tego typu objawy się pojawiają? Ma pani wrażenie, że to jest nie tylko potencjalne ryzyko, ale to ryzyko faktycznie istnieje i są na to wyniki badań konkretnych osób, konkretnych astronautów?
Na szczęście nie ma badań na konkretnych osobach, dlatego że mamy dość małą grupę astronautów, która latała w kosmos. Jest to ponad 500 osób. Głównie są to mężczyźni. I to są osoby, które przede wszystkim latały na niską orbitę okołoziemską, na której te warunki promieniowania są znacząco inne od tego, czego astronauci i astronautki będą doświadczać w głębokiej przestrzeni, poza tą niską orbitą.
Na niskiej orbicie, na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej są oni pod dużą ochroną magnetosfery ziemskiej oraz osłon statku kosmicznego, który jest dużą maszyną. Tam znajduje się dużo ładunku, który ich chroni. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna to bardzo duży statek, ma ponad 300 metrów sześciennych objętości mieszkalnej. Natomiast pojazdy, którymi będą podróżowali astronauci w głębokiej przestrzeni kosmicznej to będą małe, ponad dziesięciokrotnie mniejsze statki kosmiczne, które będą podróżowały poza ochronną sferą magnetosfery ziemskiej. I dlatego tam warunki będą zupełnie inne niż te, na podstawie których my możemy dzisiaj się uczyć z pomocą astronautów, którzy latają na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Dlatego na szczęście takie badania, o których pan wspomniał, nie istnieją. Natomiast te badania, z których się uczymy to są badania przeprowadzane na zwierzętach, w akceleratorach na Ziemi, w których jesteśmy w stanie symulować to promieniowanie głębokiej przestrzeni kosmicznej. I z tego wiemy, że mamy się czego obawiać. Dlatego nasze misje księżycowe planujemy tak, aby właśnie tym efektom, o których wspomniałam, obserwowanych na zwierzętach, zapobiec.
W przyszłym tygodniu ciekawa misja w kosmos
Na przyszły tydzień planowana jest misja Polaris Down. Czwórka prywatnych astronautów ma polecieć nawet wręcz w głąb Pasów Van Allena. I to promieniowanie ma być tam elementem misji. Badanie będzie bardzo krótkotrwałe, bo to krótka misja. Czy państwo liczycie na jakieś dodatkowe informacje z tej misji? One mogą się pojawić, mogą dodać nam wiedzy, która jest potrzebna w tej dziedzinie?
To jest ciekawe pytanie. I tak, i nie. To znaczy nie mamy dokładnej jasności, jakiego typu badania będą wykonywane tam na człowieku. I oczywiście to środowisko promieniowania, na które oni będą narażeni, będzie znaczące. Nie będzie niebezpieczne, więc nie oczekujemy, że wydarzy się coś, co mogłoby bezpośrednio zagrażać życiu i zdrowiu tych osób, które będą na pokładzie statku.
Natomiast będzie ciekawe badanie tych osób w długofalowym wymiarze czasu, poznanie ich ogólnego stanu zdrowia, dowiedzenie się czegoś więcej po roku, po dwóch latach po pięciu, dziesięciu. I wtedy będziemy mogli wyciągać jakieś wnioski. Ale ponieważ jest to dosyć mała grupa osób, dosyć krótko narażona na to zwiększone środowisko promieniowania, mimo że znacząco wyższe niż już na samej nawet Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, to nie spodziewamy się jakichś przełomowych wyników. A to dlatego, że po pierwsze potrzebujemy większej grupy badanych osób, a po drugie ten profil misji nie będzie odpowiadał dokładnie temu profilowi, który my planujemy myśląc o misjach księżycowych. Ale czekam z ciekawością na wyniki badań.
Najpierw na Księżyc. Później na Marsa
Tak naprawdę człowiek zamierza wrócić na Księżyc jako element większej misji, misji na Marsa. I czegoś takiego nie robiliśmy od 50-ciu lat. Na ile te doświadczenia z misji Apollo i cała ta wiedza tego półwiecza pomoże lepiej chronić człowieka w tych trudniejszych warunkach, właśnie z punktu widzenia promieniowania? Jeśli chodzi o budowę statków kosmicznych, jeśli chodzi o budowę skafandrów, bo na razie ciągle jeszcze misje, spacery kosmiczne są w skafandrach sprzed 30-40 lat, a mają być nowe. Jaki postęp technologiczny tu się dokonał? Na co pani liczy jako ekspert od tych właśnie zagrożeń?
Myśmy się bardzo dużo nauczyli po misjach Apollo, jeśli chodzi o promieniowanie, ale też w ogóle jeśli chodzi o wszystkie operacje medyczne. Myślę właśnie o tych wszystkich procedurach medycznych, które stosujemy przygotowując astronautów do wylotu, w trakcie misji, a także po misji. I oczywiście ochrona przed promieniowaniem jonizującym jest to część tych operacji medycznych, o których wspomniałam, którymi ja zarządzam w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Tak jak wspomniałam, bardzo dużo się nauczyliśmy po misjach Apollo. Po pierwsze, nauczyliśmy się bardzo dużo o środowisku promieniowania jonizującego i to tak naprawdę pociągnęło za sobą olbrzymi postęp w technologiach dozymetrycznych, dedykowanych właśnie misjom kosmicznym. I my teraz, dokładnie w tym momencie opracowujemy w Europejskiej Agencji Kosmicznej nowe dozymetry, które będą latały z naszymi astronautami właśnie na Księżyc. To jest konsekwencją tych wszystkich rzeczy, których nauczyliśmy się między innymi po misjach Apollo.
Po drugie, w zasadzie nauczyliśmy się czego nie robić. Misje Apollo to były misje bardzo ryzykowne, było około 50% szans na przeżycie. Przede wszystkim właśnie ze względu na promieniowanie jonizujące. I tam astronauci mieli bardzo dużo szczęścia. Oni podróżowali w momencie, kiedy słońce było aktywne i było tam sporo takich bardzo dużych wybuchów na Słońcu, które na szczęście wydarzyły się między misjami. Taką ciekawostką jest fakt, że jedno z największych zarejestrowanych do tej pory wydarzeń słonecznych wydarzyło się między misjami Apollo 16 i Apollo 17. Gdyby one wyleciały zgodnie z planem, pewnie jedna z nich trafiłaby na to wydarzenie słoneczne. Problem polegał na tym, że osłony statku Apollo nie były wystarczające, żeby astronautów ochronić. I bardzo prawdopodobne jest, że dawki by przekroczyły tę granicę bezpieczeństwa, co oznaczałoby, że astronauci wrócili by na Ziemię z syndromem postradiacyjnym, co oczywiście byłoby bezpośrednim zagrożeniem życia i zdrowia. Do tego my już dzisiaj nie dopuszczamy.
Nauczyliśmy się bardzo dużo na temat bezpieczeństwa i osłon. W związku z tym dzisiejsze osłony, które stosujemy, to są materiały lekkie, które są oparte o wodór i które będą chroniły przed tymi najczarniejszymi scenariuszami, jeśli chodzi o środowisko promieniowania jonizującego w kosmosie. I na to dzisiaj stawiamy największy nacisk. Właśnie na te osłony. Niestety, jeśli chodzi o skafandry do spaceru kosmicznego, my nie traktujemy ich jako jakiejkolwiek osłony. Uważamy w zasadzie, że astronauci są nieodsunięci i poruszają się w takiej wolnej przestrzeni kosmicznej. I oczywiście podczas każdego spaceru kosmicznego oni dzisiaj mają i na Księżycu również będą mieli dedykowane dozymetry tak, aby dokładnie badać tą dynamikę zmian środowiska jonizującego wtedy, kiedy oni będą właśnie na zewnątrz statku.
Dr Anna Fogtman /ESA /
Dr Anna Fogtman /ESA /
Źródło: RMF FM
https://www.rmf24.pl/nauka/news-dr-anna ... rp_state=1
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dr Anna Fogtman Od czasów programu Apollo wiele się nauczyliśmy. Wiemy, czego nie robić.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Dr Anna Fogtman Od czasów programu Apollo wiele się nauczyliśmy. Wiemy, czego nie robić2.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:35

Eksplozja rakiety Elona Muska wywołała kosmiczną dziurę nad Ziemią
Autor: admin (2024-08-30)
W świecie nauki rzadko zdarza się, aby pojedyncze wydarzenie wywołało tak duże zainteresowanie i kontrowersje jednocześnie. Jednak najnowsze odkrycie naukowców z Irkuckiego Instytutu Fizyki Słoneczno-Ziemskiej SB RAS w Rosji może zmienić nasze postrzeganie wpływu działalności człowieka na jonosferę Ziemi. Po raz pierwszy w historii badań kosmicznych zaobserwowano powstanie niezwykłej dziury plazmowej w jonosferze, będącej bezpośrednim skutkiem eksplozji statku kosmicznego Starship, należącego do firmy SpaceX Elona Muska.
Wydarzenie, które doprowadziło do tego niezwykłego zjawiska, miało miejsce w listopadzie 2023 roku, podczas drugiego lotu testowego superciężkiego statku kosmicznego Starship. Rakieta o masie 5 tysięcy ton wystartowała zgodnie z planem, jednak po około 2 minutach i 40 sekundach lotu doszło do oddzielenia się pierwszego stopnia, który następnie eksplodował na wysokości 90 kilometrów. Główny moduł kontynuował wznoszenie się do wysokości 149 kilometrów, zanim został unieszkodliwiony przez autonomiczny system bezpieczeństwa.
To, co nastąpiło po eksplozji, zaskoczyło nawet doświadczonych naukowców. Jak wyjaśnia doktor Jurij Jasiukiewicz, czołowy badacz w ISTP SB RAS, wystrzelenie i eksplozja rakiety spowodowały nieoczekiwaną reakcję w jonosferze. Statek kosmiczny, poruszając się z prędkością naddźwiękową, utworzył atmosferyczne fale uderzeniowe w kształcie stożka, przypominające fale powstające za szybko poruszającą się łodzią. Jednak to, co najbardziej zaskoczyło naukowców, to fakt, że fale te rozchodziły się w kierunku północnym, co jest zjawiskiem niespotykanym podczas standardowych startów rakiet.
Najbardziej interesującym efektem eksplozji było powstanie tzw. dziury plazmowej w jonosferze. Jest to stan, w którym naładowane elektrony znikają z określonego obszaru jonosfery. Zazwyczaj takie dziury powstają w wyniku procesów chemicznych zachodzących w jonosferze w interakcji z paliwem silnikowym. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z pierwszym udokumentowanym przypadkiem niechemicznej dziury plazmowej, powstałej w wyniku eksplozji spowodowanej przez człowieka.
Znaczenie tego odkrycia trudno przecenić. Jak podkreśla doktor Jasiukiewicz, takie katastrofalne zdarzenia, jak eksplozja statku kosmicznego, pozwalają naukowcom obserwować efekty, których podczas słabszych zdarzeń sprzęt nie jest w stanie wykryć. Analiza danych z tego wydarzenia pozwala lepiej zrozumieć strukturę jonosfery oraz naturę zjawisk w niej zachodzących, w tym interakcje między naładowanymi cząstkami a cząstkami neutralnymi oraz powstawanie nietypowych fal.
To odkrycie może mieć daleko idące implikacje dla naszego rozumienia przestrzeni okołoziemskiej. Jonosfera, będąca górną warstwą atmosfery o wysokim stężeniu wolnych jonów i elektronów, pełni kluczową rolę w wielu ziemskich procesach, w tym w komunikacji radiowej i nawigacji satelitarnej. Lepsze zrozumienie jej struktury i dynamiki może przyczynić się do udoskonalenia tych technologii oraz poprawy naszej zdolności do przewidywania i reagowania na zjawiska kosmiczne.
Jednocześnie odkrycie to rodzi pytania o potencjalne długoterminowe skutki intensywnej eksploracji kosmosu dla ziemskiej atmosfery. Czy częste starty i ewentualne awarie dużych rakiet mogą prowadzić do trwałych zmian w jonosferze? Jak może to wpłynąć na ziemski klimat i systemy komunikacyjne? Te pytania z pewnością staną się przedmiotem intensywnych badań w najbliższych latach.
Warto również zauważyć, że to odkrycie podkreśla znaczenie międzynarodowej współpracy w badaniach kosmicznych. Mimo geopolitycznych napięć, naukowcy z różnych krajów są w stanie współpracować i dzielić się danymi, co prowadzi do przełomowych odkryć.
Źródło: zmianynaziemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/eksp ... nad-ziemia
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Eksplozja rakiety Elona Muska wywołała kosmiczną dziurę nad Ziemią.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:37

Jest decyzja! Wiemy, kiedy Starliner podejmie próbę powrotu na Ziemię
2024-08-30. Radek Kosarzycki
Niezależnie od tego, jak to wszystko się skończy, wszystko wskazuje na to, że już za tydzień zakończy się gehenna specjalistów Boeinga pracujących przy statku Starliner. NASA podjęła bowiem już decyzję o tym, kiedy statek spróbuje wrócić w całości na ziemię.
Kilka godzin temu NASA poinformowała, że jeżeli nic po drodze się nie wydarzy (a to się ostatnio akurat często dzieje) statek Starliner odcumuje od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej o godzinie 18:04 czasu wschodniego 6 września 2024 r., czyli kilka minut po północy polskiego czasu z piątku na sobotę. Oczywiście konkretny czas faktycznego odcumowania będzie zależał od różnych czynników, w tym także od warunków pogodowych w miejscu, w którym Starliner miałby wylądować, czyli na poligonie White Sands w Nowym Meksyku. Od momentu odłączenia się od stacji kosmicznej, statek będzie potrzebował około sześciu godzin na spokojne opadanie ku Ziemi.
Będzie to koniec naprawdę trudnego testu. Starliner wystartować 5 czerwca z powierzchni Ziemi z dwójką astronautów. 6 czerwca statek zacumował do stacji kosmicznej, jednak wycieczka z Ziemi do orbitalnego laboratorium nie należała do łatwych. W trakcie lotu doszło do kilku wycieków helu i do awarii aż pięciu z dwudziestu ośmiu silników sterujących. Pierwotnie statek miał spędzić na stacji około tygodnia i dziesięć dni po starcie miał on wrócić na Ziemię. Minął jednak czerwiec, lipiec, a teraz do końca zbliża się sierpień, a Starliner wciąż jest na stacji.
Zarówno NASA, jak i Boeing odkładały powrót statku na Ziemię, starając się na odległość naprawić problemy z silnikami. Po niemal dwóch miesiącach prac NASA podjęła decyzję o zakończeniu tej gehenny i o pozostawieniu astronautów na pokładzie stacji kosmicznej i zrzuceniu Starlinera na Ziemię na pusto. Nie dało się bowiem ustalić, czy problemy z silnikami nie wystąpią także w drodze powrotnej, co mogłoby być śmiertelnie niebezpieczne dla załogi. W efekcie Williams i Wilmore będą musieli pozostać na pokładzie stacji kosmicznej do początku 2025 roku i wrócić na pokładzie statku Crew Dragon wraz z załogą misji Crew-9, która wystartuje w przyszłym miesiącu
Tak czy inaczej, już za kilka dni statek Starliner wykona całkowicie autonomiczny powrót na powierzchnię Ziemi.
Lot będzie ściśle monitorowany przez kontrolerów lotu znajdujących się w Centrum Kontroli Misji Starlinera w Houston oraz w Centrum Kontroli Misji Boeinga na Florydzie. Jeżeli pojawi się taka konieczność, kontrolerzy będą w stanie przejąć kontrolę nad statkiem zarówno podczas procedury odcumowania, wejścia w atmosferę i lądowania na sześciu spadochronach.
Tak czy inaczej, specjaliści będą zbierać wszystkie informacje o zachowaniu statku w trakcie lotu przez atmosferę. Jeżeli Boeing zdecyduje się na kontynuowanie projektu Starlinera – co wcale nie jest takie pewne – dane te przydadzą się do udoskonalania i poprawiania konstrukcji tak, aby podobnych przygód nie było już podczas kolejnego lotu załogowego.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/08/star ... na-ziemie/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Jest decyzja! Wiemy, kiedy Starliner podejmie próbę powrotu na Ziemię.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:39

Spotkanie z ekspertem NASA w Warszawie
2024-08-30.
Akademia Leona Koźmińskiego wraz z partnerami i patronami, serdecznie zaprasza na spotkanie z wieloletnim pracownikiem NASA, Erikiem Conway’em. Wydarzenie odbędzie się 17 września 2024 r.
Interesujesz się eksploracją kosmosu? Znasz na pamięć historię programu Apollo i z wypiekami na twarzy śledzisz starty nowych Falconów 9? A może dopiero zaczynasz swoją przygodę z tym sektorem i szukasz sposobu, żeby dowiedzieć się więcej? Jeśli na którekolwiek z tych pytań Twoja odpowiedź jest twierdząca, gorąco zapraszamy 17 września o godzinie 17:00 do Auli II w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.
Erik Conway to słynny historyk i naukowiec, który podejmuje tematy na styku nauki i technologii w sektorze kosmicznym. Jest autorem książek takich jak „The Big Myth: How American business taught us to loathe the government and love the free market” (napisanej wspólnie z Naomi Oreskes) oraz „A history of near-earth objects research” (której współautorami są Donald K. Yeomans i Meg Rosenburg z NASA).
Wydarzenie organizowane jest przez Centrum Studiów Kosmicznych Akademii Leona Koźmińskiego we współpracy z Polską Agencją Kosmiczną (POLSA). Akademia od lat angażuje się w popularyzację wiedzy o technologiach kosmicznych. Spotkanie poprowadzi prof. Katarzyna Malinowska, Dyrektorka Centrum, specjalizująca się w międzynarodowym prawie kosmicznym oraz kontraktach w przemyśle kosmicznym.
Podczas wydarzenia nie zabraknie ciekawostek związanych z pracą w NASA oraz technologiami kosmicznymi. Uczestnicy będą mogli zadać nurtujące pytania dotyczące historii eksploracji kosmosu. Odpowiedzi udzieli osoba, która jest bezcennym źródłem „insider info” w tym temacie.
Portal Space24.pl objął patronat nad opisywanym wydarzeniem. W związku z tym serdecznie zapraszamy wszystkie zainteresowane osoby do rejestracji! Formularz rejestracyjny znajduje się pod załączonym linkiem.
Źródło: Akademia Leona Koźmińskiego
Autor. Akademia Leona Kożmińskiego

SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/spo ... -warszawie
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Spotkanie z ekspertem NASA w Warszawie.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:42

Niebo we wrześniu 2024 - Sezon na zorzę polarną
2024-08-30.
Kiedy kończy się lato, zaczyna się sezon na zorze polarne. Znawcy tematu podkreślają, że najdogodniejszy czas do zaobserwowania zorzy nad Polską wypada w okresie równonocy wiosennej lub jesiennej właśnie. W maksimum 11-letniego cyklu aktywności Słońca zorzowy sezon trwa jednak znacznie dłużej. Przekonaliśmy się o tym w maju, a kolejny dowód dostaliśmy w sierpniu. A co nas czeka we wrześniu? Poranny show w wykonaniu Merkurego, opozycja (czyli czas najlepszej widoczności) Saturna, zaćmienie Superksiężyca oraz jego spotkania z Jowiszem, Marsem i Bliźniętami. Przed nami więc kolejny miesiąc spektakularnych zjawisk na niebie gwiaździstym! Zobacz je już teraz w naszym filmowym kalendarzu astronomicznym. Zapraszamy!
Zaczęło się od długiego łańcucha plam rozsianych po całej tarczy Słońca w pierwszych dniach sierpnia; niektóre były tak wielkie, że można je było wypatrzeć gołym okiem uzbrojonym w odpowiednie filtry. Z rejonu plam wyzwoliła się seria wyrzutów gwiezdnej materii. "Podmuchy" wiatru słonecznego dotarły m.in. do Ziemi wzbudzając spektakularne zorze polarne - i to akurat na czas maksimum Perseidów! Taki np. Wielki Wóz skąpany w blasku zorzy i załadowany całą masą "spadających gwiazd" - ależ to była uczta dla oczu! Wprawdzie tym razem trudno było rozpoznać zorzowe barwy, jednak na zdjęciach utrwalały się one bez trudu. Widzimy więc czerwień i zieleń jarzącego się tlenu, purpurę, róż i odcienie niebieskiego pochodzące od atomów azotu oraz kolor... pomarańczowy. Badacze zwracają uwagę, że nie powinno go tam być. Dlaczego więc jest?
Teoretycznie molekuły tlenu i azotu są w stanie emitować światło barwy pomarańczowej, ale jest ono na tyle słabe, że ginie w otoczeniu kolorów dominujących. Klasyczny obraz jest więc taki, że na dole mamy pas zieleni, a u góry dominuje czerwień i są one wyraźnie odseparowane. Jeżeli jednak zorza polarna jest bardzo intensywna, wówczas dochodzi do mieszania się tych "stref jarzenia" na wysokości 150-200 km. W efekcie powstaje obszar koloru pomarańczowego. Nie jest to jednak wynik bezpośredniego świecenia cząsteczek, lecz mieszania się palety barw. W pewnym sensie więc mamy do czynienia ze złudzeniem optycznym.
Takiej kumulacji emocjonujących zjawisk na niebie gwiaździstym chyba jeszcze nie było, bo przecież w perseidowe noce rozgrywała się też przepiękna koniunkcja złotawego Jowisza z czerwonawym Marsem. Bliskość obu planet wspaniale podkreślała różnice w ich kolorystyce. Dodatkowo, w sąsiedztwie znalazło się kilka gromad gwiazd - z Hiadami i Plejadami na czele, a także Aldebaranem, czyli gwiazdą zwaną "czerwonym okiem zodiakalnego Byka". To był prawdziwy festiwal!
We wrześniu do Marsa i Jowisza na porannym niebie dołącza Merkury. 01 września ok. 05:00 widzimy go z sierpem Księżyca (3%) przed nowiem. Z kolei rankiem 09 września Merkury jest w bliskim złączeniu (0.5°) z gwiazdą Regulus (1.3ᵐ) w konstelacji Lwa.
Kolejna planeta, która zwraca na siebie uwagę we wrześniowe noce to Saturn. 08 września oglądamy go w opozycji (czyli w najlepszej widoczności). Świeci jako jasny punkt (0.6ᵐ) na tle gwiazdozbioru Wodnika. 17-go wieczorem dołącza do niego Księżyc blisko Superpełni. Ta następuje dzień później i zbiega się z częściowym zaćmieniem Srebrnego Globu. Brzmi zachęcająco, ale dobre wrażenie może zburzyć fakt, że faza zjawiska to zaledwie 9%, a jego maksimum wypada o 04:44. Z pewnością jednak dojrzymy wyraźne pociemnienie księżycowej tarczy w jej prawej górnej ćwiartce.
Z planet Układu Słonecznego wypada nam wspomnieć Neptuna, bo i on znajdzie się w opozycji akurat we wrześniu A.D. 2024 (dokładnie 21.09.). Poszukujmy go przez lornetkę w konstelacji Ryb jako słabą "gwiazdkę" prawie ósmej wielkości (7.8ᵐ). Z pomocą w identyfikacji Neptuna przyjdą internetowe mapy nieba i aplikacje - z darmowym Stellarium na czele.
Pod koniec miesiąca najciekawsze znów rozgrywa się na porannym nieboskłonie. 24 września oglądamy Księżyc (57%) w złączeniu z Jowiszem (-2.4ᵐ) i jasną gwiazdą Elnath (1.6ᵐ) na pograniczu Byka i Woźnicy. 25-go ok. 04:00 nasz satelita w ostatniej kwadrze (47%) dołącza do Marsa (0.5ᵐ), a 26-go o tej samej porze Srebrny Glob (36%) widzimy z Bliźniętami: Polluksem (1.1ᵐ) i Kastorem (1.9ᵐ). Na finał miesiąca, 30 września mamy stary Księżyc (6%) dopełniony światłem popielatym na tle porannej zorzy nisko nad wschodnim horyzontem ok. godz. 05:00. Jeśli dopisze pogoda, znów będziemy niewyspani ; )
Na szczęście w październiku to, co najciekawsze, rozegra się wieczorową porą - za sprawą jasnej - miejmy nadzieję - komety C/2023 A3 (Tsuchinshan-ATLAS). Trzymajmy kciuki!
Piotr Majewski
NIEBO WE WRZEŚNIU 2024 | Sezon na zorzę polarną
https://www.youtube.com/watch?v=iv-oPhsWRAs

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ni ... ze-polarna
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Niebo we wrześniu 2024 - Sezon na zorzę polarną.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:44

Czy księżyce mogą mieć własne księżyce?
2024-08-30. Alex Rymarski
Pytanie, „Czy księżyce mogą mieć własne księżyce?”, może na pierwszy rzut oka wydawać się absurdalnym. Jak się jednak okazuje, nie jest to oczywista sprawa, a problem, nad którym pochyla się wiele astronomów. Zatem jak brzmi odpowiedź?
Aby ją poznać, należy najpierw zastanowić się, co dokładnie znaczy „księżyc księżyca”. Definicja „księżyca” jest bardzo prosta – pojęcie to znaczy to samo, co naturalny satelita ciała niebieskiego. Naturalny satelita z kolei to mniejsze ciało niebieskie krążące wokół większego. W związku z tym „księżyc księżyca” będzie to naturalny satelita księżyca planety. By móc odróżnić je od zwykłych satelitów planety, zwie się je subsatelitami naturalnymi.
Wracając do oryginalnego pytania, odpowiedź na nie, podobnie jak z większością odpowiedzi na pytania astronomiczne, jest niejednoznaczna. Z jednej strony, argumentem za odpowiedzią przeczącą jest fakt, że nie są znane żadne przykłady subsatelitów naturalnych. Nie jest to jednak nic dziwnego – takie ciała byłoby bardzo ciężko znaleźć.
Z drugiej strony, znamy przypadki sztucznych subsatelitów, czyli takich, które zostały umieszczone na orbicie przez człowieka. Są nimi na przykład Lunar Reconnaissance Orbiter oraz Chandraayan-2 Orbiter, które okrążają Księżyc. Z tego wynika, że istnienie ciał na orbicie księżyców jest możliwe. Samo w sobie nie jest jednak definitywnym dowodem na możliwość istnienia subsatelitów naturalnych, ponieważ takowe musiałyby się znaleźć na orbicie same. Jakie są więc optymalne warunki do powstawania takich obiektów?
Warunki sprzyjające powstawaniu subsatelitów naturalnych
Główny powód podawany przeciwko istnieniu moonmoonów jest to przeważnie działanie grawitacji – na taki obiekt działałoby grawitacyjnie wiele masywnych i niedalekich ciał, między innymi gwiazda układu, planeta, księżyc, który obiega oraz inne księżyce danej planety. Wszystkie te siły powodowałyby perturbacje orbity takiego subsatelity, a więc zmniejszałyby prawdopodobieństwo jego długotrwałego przetrwania. Ergo, żeby stworzyć optymalne warunki do powstania takiego ciała, należy te siły zminimalizować.
Wartość siły przyciągania grawitacyjnego można obliczyć z prawa powszechnego ciążenia Isaaca Newtona. Pokazuje nam ono, że siła ta jest mocno zależna od odległości obiektów, gdyż jest odwrotnie proporcjonalna do kwadratu dystansu. Znaczy to, że gdy zwiększymy odległość dwukrotnie, wartość siły zmniejszy się czterokrotnie.

By móc zaniedbać działanie innych sił należy jak najbardziej zwiększyć odległość między subsatelitą a ciałami innymi niż księżyc, zarazem zmniejszając odległość od obieganego księżyca. W takim wypadku najlepszymi kandydatami do posiadania subsatelitów naturalnych będą planety daleko od swoich gwiazd macierzystych, posiadające jeden księżyc, który jest na dalekiej orbicie od planety.
Jak wcześniej było wspomniane, subsatelita powinien się znajdywać blisko okrążanego księżyca, by zmaksymalizować jego przyciąganie grawitacyjne. Odległość ta jednak nie może być zbyt mała – musi znajdować się poza tzw. granicą Roche’a. Jest ona kresem strefy, w której siły pływowe większego ciała niebieskiego rozerwałyby swego satelitę. Jej wartość to przeważnie od 2 do 3 promieni ciała, lecz zależy od gęstości obu obiektów, więc może być mocno zróżnicowana.
Dystans subsatelity od księżyca nie może być również zbyt duży. Ogranicza go strefa Hilla, czyli w tym przypadku obszar, w którym siła przyciągania grawitacyjnego księżyca jest większa od siły planety. Dla Ziemi wynosi ona około 1,5 mln km, natomiast dla Księżyca około 60 000 km. Zakres możliwych odległości dla potencjalnego subsatelity od Księżyca jest więc całkiem spory.
Mając problem grawitacji za sobą, można przejść do kolejnej sprawy – odpowiedniej prędkości. Ciało może trafić na orbitę, dopiero gdy osiągnie odpowiednią prędkość, konkretnie prędkość orbitalną na danej wysokości. Opisuje ją wzór wyprowadzony z prawa powszechnego ciążenia i pokazuje on, że wartość wymaganej prędkości zależy od wysokości.
Oprócz pojęcia prędkości orbitalnej istnieje również prędkość ucieczki. Jest to prędkość tak duża, że pozwala przezwyciężyć siłę grawitacji i wylecieć ze strefy Hilla ciała. Podobnie jak z odległością od planety, prędkość subsatelity musiałaby się więc mieścić w złotym środku.
Kandydaci na subsatelity
Biorąc to wszystko pod uwagę, najlepszymi kandydatami na zostanie subsatelitami są planetoidy, które zostałyby przez księżyc wyłapane. Miałyby one odpowiednią prędkość i realną okazję, by znaleźć się w optymalnej odległości. Ponadto są one na tyle małe, że nie zakłóciłyby orbity księżyca sferycznego.
Przypadki tego typu mogłyby występować nawet w Układzie Słonecznym. Aktualnym kandydatem do posiadania kiedyś subsatelity naturalnego jest księżyc Saturna, Rea. W 2005 roku sonda Cassini-Huygens odkryła bowiem brak wysoko energetycznych elektronów w magnetosferze Rei. Według zespołu naukowców odpowiadających za odkrycie wyjaśnieniem takiego zjawiska mogłyby być pierścienie, które by wychwyciły te elektrony. Gdy jednak sonda dokonała bardziej szczegółowych badań, opcja posiadania pierścieni została uznana za mało prawdopodobną. Mimo tego, jeżeli takowe by istniały, mogłyby powstać w wyniku rozpadu dawnego subsatelity.
Mimo uznania odkrycia za mało prawdopodobne nie znaczy to, że księżyc Rea nigdy nie miał pierścieni. Otóż na równiku znajdują się niebieskie ślady, które mogłyby powstać poprzez akrecję takich właśnie pierścieni. Podobne zjawisko występuje na innym księżycu Saturna, Japecie. Tam z kolei powstało pewne wybrzuszenie, zapewne w wyniku analogicznego zjawiska. Jest ono za to znacznie większe. Sięga wysokości nawet 10 kilometrów, co czyni je jednym z najwyższych w Układzie Słonecznym.
Sytuacja przechwyconej planetoidy nie jest jednak jedynym możliwym przypadkiem, a jedynie jedynym prawdopodobnym w Układzie Słonecznym. Gdyby jednak przyjrzeć się szerszemu Wszechświatowi, to pojawiają się nowe rozwiązania. Świetnym przykładem jest planeta pozasłoneczna gwiazdy Kepler-1625, czyli pierwsza kandydatka do posiadania egzoksiężyca.
Egzoplaneta Kepler-1625b już sama w sobie jest wyjątkowa – jest ona gorącym Jowiszem. Są to ciała około wielkości Jowisza, które jest rozgrzane do astronomicznie wielkich temperatur ze względu na bliskość orbity wokół gwiazdy. Dodatkowo ten konkretny obiekt charakteryzuje się za to znacznie większym rozmiarem niż Jowisz. Wielkość ta umożliwia tej planecie pozasłonecznej posiadanie hipotetycznego egzoksiężyca, znacznie większego niż jakikolwiek znany nam księżyc, bo aż rozmiarów Neptuna.
Z racji, że już sam księżyc w tym układzie jest wielkości planety w Układzie Słonecznym, subsatelita w tym układzie również mógłby być ogromny. Jeżeli wzorować się na Układzie Słonecznym to subsatelita ten mógłby być rozmiarów Trytona, największego księżyca Neptuna. Ma on średnicę około 2700 kilometrów, co jest większe od wszystkich znanych nam planet karłowatych. Co ciekawe, aktualną teorią znalezienia się Trytona na orbicie Neptuna jest to, że został on przechwycony, więc sytuacja w układzie Kepler-1625 mogłaby być bardzo podobna.
Po przeanalizowaniu takiej możliwości może się nasunąć na myśl kolejne pytanie, „Czy księżyce księżyców mogą mieć księżyce?”. Brzmi jeszcze gorzej niż oryginalne pytanie, ale podobnie jak tamto, zasługuje na dalszą dyskusję. Jeżeli byśmy założyli, że odpowiedź na poprzednią kwestię brzmi tak, to w tym przypadku zapewne również by tak było. Taka sytuacja byłaby jednak jeszcze bardziej niestabilna, ze względu na większą ilość perturbacji. Ponadto sam subsatelita musiałby być wystarczająco duży, by coś mogło wokół niego krążyć, co eliminuje większość możliwości. Mimo tego nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, gdyż jest wymagane zdecydowanie więcej badań, by móc to stwierdzić.
Ostatni problem – terminologia
Jak to zwykle bywa z nauką, największym problemem z nowymi zjawiskami nie jest ich zbadanie, a nazwanie. Tak jest również w tym przypadku, gdyż księżyce księżyców nie mają żadnej oficjalnej naukowej nazwy, i w języku polskim, i angielskim. W języku angielskim istnieją jednak potoczne nazwy (np. „moonmoon”, „moonette”, czy też „moooon”) czego nie można powiedzieć o języku polskim.
Podsumowując, jak wiele dziedzin astronomii, również ta pozostaje w dużym stopniu niezbadana. Niestety więc, oryginalne pytanie na razie pozostaje bez odpowiedzi. Nie wszystko jednak stracone, gdyż to tylko kwestia czasu, zanim znajdzie się wyjaśnienie tego problemu. Tymczasem, ludzkości pozostaje jedynie marzyć o tym, jak piękne byłyby takie ciała i rozważać warunki, w jakich mogłyby powstać.
Źródła:
• smithsonsianmag.com: Jason Daley; If a Moon Has a Moon, Is Its Moon Called a Moonmoon?
27 sierpnia 2024

• universetoday.com: Matt Williams; India has Located the Vikram Lander, But it’s Still not Communicating With Home
• nasa.gov: Asif Siddiqi; Beyond Earth: A Chronicle of Deep Space Exploration, 1958–2016
27 sierpnia 2024

• watermark.silverchair.com: D. Souami, J. Cresson, C. Biernacki, F. Pierret; On the local and global properties of gravitational spheres of influence
27 sierpnia 2024

• newscientist.com: Jeff Hecht; Saturn satellite reveals first moon rings
27 sierpnia 2024

• nasa.gov: Astronomers Find First Evidence of Possible Moon Outside Our Solar System
27 sierpnia 2024

Grafika przedstawiająca Saturn wraz z księżycami, czyli jedyną planetę w Układzie Słonecznym potencjalnie posiadającą subsatelitę naturalnego. Źródło: ESA
Wizja artystyczna LRO na orbicie Księżyca. Źródło: NASA
Pierwsza z dwóch części misji Chandrayaan-2, czyli orbiter, w hali montażowej. Źródło: Rząd Indii
Obrazek pokazujący strefy Hilla i granice Roche’a w układzie Słońce – Ziemia – Księżyc. Źródło: Cmglee via Wikimedia Commons

Wizja artystyczna potencjalnych pierścieni Rei. Źródło: NASA via Wikimedia Commons

Łańcuch górski na równiku Japeta. Źródło: NASA via Wikimedia Common

Wizualizacja planety pozasłonecznej Kepler-1625b oraz jej potencjalnego egzoksiężyca. Źródło NASA, ESA, i L. Hustak via Wikimedia Commons

Zdjęcie Trytona wykonane przez sondę Voyager 2. Źródło NOIRLab via Wikimedia Commons

https://astronet.pl/autorskie/czy-ksiez ... -ksiezyce/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Czy księżyce mogą mieć własne księżyce.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Czy księżyce mogą mieć własne księżyce2.jpg
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Czy księżyce mogą mieć własne księżyce3.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:46

Oto Leo A. Hubble przygląda się pobliskiej galaktyce karłowatej
2024-08-30. Radek Kosarzycki
Teleskop Kosmiczny Hubble’a wykonał ostatnio zdjęcie nieregularnej galaktyki karłowatej Leo A oddalonej od nas o 2,6 miliona lat świetlnych. Naukowcy przyglądają się tej galaktyce z uwagą, bowiem może ona dostarczyć nam cennych informacji o procesach ewolucji galaktyk, dzięki temu, że jest bardzo charakterystyczna i znajduje się stosunkowo blisko nas. Co ciekawe, gwiazdy w niej są tak rzadko rozmieszczone, że spoglądając na nią, można dostrzec także inne galaktyki znajdujące się daleko za nią.
Badania galaktyk karłowatych takich jak ta stanowi źródło cennych informacji o ewolucji i procesie rozrastania się galaktyk. Z racji tego, że są to galaktyki małe i stosunkowo słabe, badacze zazwyczaj ograniczają się do tych, które znajdują się w naszym galaktycznym otoczeniu. Te, które znajdują się dalej, są po prostu zbyt ciemne.
Leo A należy do Lokalnej Grupy Galaktyk, ale mimo tego jest ona stosunkowo odizolowana od innych galaktyk. Dzięki temu, że nie wpływają na nie żadne inne galaktyki w jej otoczeniu, do dzisiaj zachowała ona mniej więcej kulisty kształt, w którym nie da się dostrzec żadnych cech strukturalnych, takich jak chociażby ramiona, czy poprzeczki.
Powyższe zdjęcie zostało złożone z danych zebranych w trakcie realizacji za pomocą Hubble’a czterech programów obserwacyjnych. W trzech z nich naukowcy analizowali historię procesów gwiazdotwórczych w pobliskich galaktykach, a w czwartym starali się doprecyzować masę Lokalnej Grupy Galaktyk, analizując ruchy galaktyk znajdujących się tuż poza nią.
Obserwacje Hubble’a dotyczące formowania się gwiazd wykazały wyraźne różnice strukturalne w wieku i rozmieszczeniu gwiazd w galaktyce. Większość młodszych gwiazd znajduje się w środku galaktyki, podczas gdy liczba starszych gwiazd wzrasta w miarę oddalania się od centrum, podczas gdy w Drodze Mlecznej rozkład ten jest dokładnie odwrotny.
Obserwacje Hubble’a sugerują również, że halo gwiazd galaktyki jest o około jedną trzecią większe, niż wcześniej zakładano. Ten rozkład sugeruje, że formowanie się gwiazd w Leo A nastąpiło z zewnątrz do wewnątrz lub że starsze gwiazdy skutecznie migrowały na obrzeża Leo A na wczesnych etapach swojej ewolucji.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/08/hubb ... ata-leo-a/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Oto Leo A. Hubble przygląda się pobliskiej galaktyce karłowatej.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:48

Fenomenalne zderzenie galaktyk. Na drugim końcu wszechświata
2024-08-30. Radek Kosarzycki
Astronomowie zaobserwowali parę galaktyk w trakcie łączenia się, do którego doszło 12,8 miliarda lat temu. Charakterystyka tych galaktyk wskazuje, że z tego zderzenia powstanie jedna gigantyczna galaktyka, jeden z najjaśniejszych obiektów we wszechświecie.
Wyniki obserwacji zostały właśnie opublikowane w formie artykułu naukowego w periodyku The Astrophysical Journal. Dostarczają nam one bardzo ważnych informacji o wczesnych etapach ewolucji galaktyk i czarnych dziur.
Kwazary to niezwykle jasne obiekty zasilane materią opadającą na supermasywną czarną dziurę znajdującą się w centrum odległej galaktyki. Najbardziej akceptowana teoria głosi, że gdy dwie bogate w gaz galaktyki łączą się ze sobą, tworząc jedną większą galaktykę, oddziaływanie grawitacyjne obu galaktyk powoduje, że gaz opada w kierunku supermasywnej czarnej dziury w jednej lub obu galaktykach, powodując wzrost aktywności i powstanie kwazara.
Aby przetestować tę teorię, międzynarodowy zespół badaczy pod przewodnictwem Takumy Izumiego wykorzystał radioteleskop ALMA na pustyni Atakama w Chile do zbadania najwcześniejszej znanej pary bliskich kwazarów.
Parę tę odkrył Yoshiki Matsuoka z Uniwersytetu Ehime w Japonii na zdjęciach wykonanych za pomocą Teleskopu Subaru. Znajdująca się w kierunku konstelacji Panny para kwazarów istniała przez pierwsze 900 milionów lat istnienia wszechświata.
Para jest względnie ciemna, co wskazuje, że oba kwazary są wciąż na wczesnym etapie ewolucji. Obserwacje przeprowadzone za pomocą radioteleskopu ALMA pozwoliły stworzyć mapę galaktyk macierzystych tych kwazarów i wykazać, że oba obiekty są ze sobą połączone swoistym mostem z gazu i pyłu. To ostateczne potwierdzenie, że oba obiekty się ze sobą faktycznie łączą.
Co ciekawe, obserwacje pozwoliły naukowcom także zmierzyć ilość gazu, z którego w przyszłości mogłyby powstać nowe gwiazdy. Okazało się, że oba obiekty są bardzo bogate w gaz, a więc mamy tam do czynienia z intensywnym oddziaływaniem kwazarów, ale gdy już oba obiekty się ze sobą połączą, dojdzie do bardzo intensywnych procesów gwiazdotwórczych. Taki obiekt, w którym intensywnie powstają nowe gwiazdy, a jednocześnie czarna dziura pochłania olbrzymie ilości materii, będzie w przyszłości naprawdę intensywnie świeciła.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/08/feno ... echswiata/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Fenomenalne zderzenie galaktyk. Na drugim końcu wszechświata.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:51

Niezwykła kula ognia nad Wschodnim Przylądkiem w RPA - wybuchy słyszane w promieniu 200 km
Autor: admin (2024-08-30)
W niedzielę, 25 sierpnia 2024 roku, mieszkańcy Wschodniego Przylądka w Republice Południowej Afryki stali się świadkami niezwykłego zjawiska astronomicznego. Na porannym niebie pojawiła się spektakularna kula ognia, która początkowo została mylnie zidentyfikowana jako kosmiczne śmieci. Jednak dalsze badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Witwatersrandu w Johannesburgu i Uniwersytetu Metropolitalnego Nelsona Mandeli (NMMU) ujawniły, że był to w rzeczywistości meteoryt o rozmiarach samochodu, który wszedł w ziemską atmosferę.
Zjawisko to miało miejsce między godziną 06:30 a 07:00 UTC (08:30 a 09:00 czasu lokalnego), przyciągając uwagę mieszkańców na obszarze obejmującym ponad 200 kilometrów. Świadkowie opisywali intensywne niebieskie światło przemierzające niebo, a niektórzy twierdzili nawet, że obiekt rozbił się w morzu w pobliżu ich łodzi.
Profesor Rager Gibson ze Szkoły Nauk o Ziemi Uniwersytetu Witwatersrandu potwierdził, że incydent był zgodny z wejściem w atmosferę skalnej planetoidy o rozmiarach samochodu, poruszającej się z ogromną prędkością. To wyjaśnienie podkreśla niezwykłość tego wydarzenia, biorąc pod uwagę, że większość meteorytów jest znacznie mniejsza.
Jednym z najbardziej fascynujących aspektów tego zjawiska był towarzyszący mu huk ponaddźwiękowy, słyszalny w promieniu ponad 200 kilometrów od miejsca pierwotnej obserwacji. Niektórzy świadkowie zgłaszali nawet odczuwalne drżenie gruntu, co świadczy o ogromnej energii uwolnionej podczas wejścia meteorytu w atmosferę.
Naukowcy szacują, że kula ognia mogła znajdować się na wysokości nawet 30 kilometrów, co tłumaczy, dlaczego sam meteor był niewidoczny dla naocznych świadków. Ta wysokość jest również zgodna z typowym scenariuszem wejścia meteorytu w atmosferę, gdzie obiekt ulega intensywnemu ogrzewaniu i fragmentacji.
Szczególnie interesujący jest fakt, że fragmenty meteorytu zostały znalezione w pobliżu Kirkwood w Prowincji Przylądkowej Wschodniej, ponad 100 kilometrów od Cape St Francis. To odkrycie sugeruje, że obszar upadku meteorytu może być wyjątkowo rozległy, co daje naukowcom unikalną możliwość badania różnorodnych fragmentów tego kosmicznego gościa.
Nagrania incydentu, które pojawiły się w internecie, pokazują jasny snop światła na niebie nad St. Francis Bay, potwierdzając relacje świadków o intensywnym niebieskim świetle. Te materiały wizualne są niezwykle cenne dla naukowców, pomagając im w dokładniejszym zrekonstruowaniu trajektorii i charakterystyki meteorytu.
Naukowcy z Uniwersytetu Witwatersrandu i NMMU kontynuują badania nad tym incydentem, mając nadzieję na zlokalizowanie większej ilości fragmentów meteorytu. Każdy odnaleziony fragment jest potencjalnym skarbem naukowym, mogącym dostarczyć cennych informacji o składzie i pochodzeniu tego kosmicznego obiektu.
Choć takie wydarzenia są stosunkowo rzadkie, mają ogromne znaczenie dla badań nad asteroidami i meteorytami. Każdy taki incydent dostarcza unikalnych danych, które pomagają naukowcom lepiej zrozumieć procesy zachodzące w kosmosie oraz ich potencjalny wpływ na naszą planetę. Może to mieć kluczowe znaczenie dla rozwoju systemów wczesnego ostrzegania przed potencjalnie niebezpiecznymi obiektami kosmicznymi.
Incydent w RPA przypomina nam o ciągłej interakcji Ziemi z kosmosem i podkreśla znaczenie badań astronomicznych. Jednocześnie stanowi fascynujący przykład tego, jak zjawiska kosmiczne mogą bezpośrednio wpływać na nasze codzienne życie, budząc zarówno naukową ciekawość, jak i publiczną fascynację.
Źródło: Kadr z Youtube
Meteorite explodes over South Africa and fragments are found in Kirkwood #meteorite
https://www.youtube.com/watch?v=rBfKE97FaSE
Meteorite spotted in E Cape: Tim Christy weighs in
https://www.youtube.com/watch?v=FV1cPADKSWc
Meteor spotted over Oviston Eastern Cape
https://www.youtube.com/watch?v=Fc4qdKcPfog
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niez ... niu-200-km
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Niezwykła kula ognia nad Wschodnim Przylądkiem w RPA - wybuchy słyszane w promieniu 200 km.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:52

Ten pierścień radiowy nie pasuje do znanych obiektów. Astronomowie odkryli go w centrum naszej galaktyki
2024-08-31. Aleksander Kowal
Droga Mleczna po raz kolejny zaskoczyła naukowców zajmujących się jej badaniem. W pobliżu jej centrum zlokalizowano pierścień radiowy, który najprawdopodobniej należy do nieznanej wcześniej kategorii obiektów.
Być może nigdy nie udałoby się go wykryć, gdyby nie udział radioteleskopu MeerKAT. Znajdujący się w Republice Południowej Afryki instrument potwierdził istnienie struktury wykazującej cechy podobne do tzw. ORC. Takowe po raz pierwsze zaobserwowano w 2020 roku, gdy astronomowie korzystali z teleskopu ASKAP. Werdykt był dość zaskakujący: owe obiekty są tak ogromne, iż przez długi czas nie dawało się ich zauważyć.
Teraz śledztwo w ich sprawie może zyskać nieco rozpędu. Wszystko za sprawą J802-3353 zidentyfikowanego w ostatnim czasie. Wydaje się, że obiekt ten jest niewidoczny na długościach fal innych niż radiowe. Pomimo imponujących rozmiarów, jak w przypadku poprzednich detekcji, ten nowy pierścień jest od nich zdecydowanie słabszy. Poza tym, o ile tamte były zlokalizowane setki milionów lat świetlnych od Drogi Mlecznej, tak ten znajduje się zdecydowanie bliżej.
Publikacja poświęcona dotychczasowym ustaleniom została zaprezentowana w Astronomy and Astrophysics. Naukowcy za nią odpowiedzialni podkreślają, iż nie ma pewności co do rozmieszczenia J802-3353 w obrębie centrum naszej galaktyki, lecz taki wariant wydaje się prawdopodobny. Tysiące razy mniejszy i zlokalizowany bliżej Drogi Mlecznej, wzbudza wielkie emocje w świecie astronomii.
Wydaje się, że J-802-3353 to tzw. pierścień radiowy. Wielką zagadkę stanowią jego rozmiary oraz odległość dzieląca go od Ziemi
Pomimo postępów w tym niecodziennym śledztwie wciąż istnieje bardzo wiele niewiadomych. Za największą można uznać naturę tego pierścienia. Czym jest i jak powstał? Na te pytania zdecydowanie nie ma jeszcze odpowiedzi, choć badacze mają pewne pomysły. Sądzą, iż struktura określana przez nich przydomkiem Kýklos może mieć kilka lat świetlnych średnicy.
Wśród hipotetycznych sposobów na tworzenie się ORC astronomowie wymieniają udział supernowych eksplodujących w galaktykach cechujących się wysokimi wskaźnikami powstawania gwiazd. Idąc tym tokiem myślenia, Kýklos, czyli J-802-3353, mógł powstać na skutek znacznej utraty masy przez gwiazdę o imponujących gabarytach. Być może była to jedna z tzw. gwiazd Wolfa-Rayeta.
Takowe mają większe średnice i masy niż nasze Słońce. Cechują się też bardzo wysokimi temperaturami. Na pewnym etapie swojego istnienia mogą eksplodować w formie wspomnianych supernowych. Członkowie zespołu badawczego wzięli już pod uwagę trzy konkretne gwiazdy, potencjalnie stojące za powstaniem zagadkowego pierścienia. Jak na razie nie chcą jednak ferować wyroków i potrzebują więcej danych, aby wskazać konkretnych kandydatów na obiekty, które doprowadziły do pojawienia się obiektu J-802-3353. Jedno jest pewne: czekają nas fascynujące doniesienia.
https://www.chip.pl/2024/08/rosja-wieze ... iii-rzesza
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Ten pierścień radiowy nie pasuje do znanych obiektów. Astronomowie odkryli go w centrum naszej galaktyki.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 31 Sie 2024, 09:54

Światła Północy pomalowały niebo nad Polską
2024-08-31. Źródło: "Z głową w gwiazdach", tvnmeteo.pl

Zorza polarna po raz kolejny pojawiła się na polskim niebie. W obserwacjach pomagała pogoda - w wielu regionach zachmurzenie było niewielkie. Materiały otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Zorza polarna rozświetliła niebo nad Polską w nocy z piątku na sobotę. Obserwacjom sprzyjała pogoda, bowiem na noc prognozowane było małe i umiarkowane zachmurzenie, większe jedynie w regionach zachodnich i północnych. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy zdjęcie tego zjawiska wykonane w Nowogrodzie (woj. podlaskie).
Żagiel słoneczny nad Polską
Tej nocy można było również zobaczyć przelot żagla słonecznego ACS3 nad Polską.
"Żagiel słoneczny ACS3 (Advanced Composite Solar Sail System) to innowacyjny projekt rozwijany przez NASA, który wykorzystuje ciśnienie promieniowania słonecznego jako napęd, bez potrzeby użycia tradycyjnego paliwa chemicznego. Stanowi on część badań nad alternatywnymi metodami napędu w przestrzeni kosmicznej, które mogą zrewolucjonizować sposób, w jaki poruszamy się po Układzie Słonecznym" - napisał Karol Wójcicki. Dodał, że satelita trafił na orbitę w kwietniu tego roku, ale dopiero niedawno rozłożył ogromny żagiel. Jego powierzchnia wynosi 80 metrów kwadratowych.
Przelot satelity miał nastąpić o godzinie 21.11-21.25. "Przelot przez całe niebo zajmie mu prawie 15 minut! Dla porównania, ISS potrzebuje 'tylko' około 7-8 minut" - dodał popularyzator astronomii.
Zorza polarna - czym jest i jak powstaje?
Zorza polarna to zjawisko świetlne, które występuje głównie w okolicach bieguna północnego i południowego. Naukowa nazwa zorzy polarnej to aurora borealis (w obrębie bieguna północnego) i aurora australis (w okolicach bieguna południowego) - pochodzi od imienia rzymskiej bogini świtu Aurory.
Zorza powstaje, kiedy naenergetyzowane cząstki gazu wysyłane przez Słońce uderzają w górną warstwę atmosfery Ziemi z dużą prędkością (do 72 milionów kilometrów na godzinę). Planeta jest chroniona przed "atakiem", dzięki polu magnetycznemu. Przekierowuje ono cząstki w kierunku bieguna północnego i południowego, a cząsteczki wchodzą w interakcję z gazami znajdującymi się naszej atmosferze.
Autorka/Autor:anw,as
Źródło: "Z głową w gwiazdach", tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Karol/ Kontakt24

https://tvn24.pl/tvnmeteo/ciekawostki/z ... -st8065171
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Światła Północy pomalowały niebo nad Polską.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 01 Wrz 2024, 10:33

Katarzyna Cichecka: Praca w Europejskiej Agencji Kosmicznej to fantastyczna zabawa
2024-08-31. Autor:
Grzegorz Jasiński
Marzysz o pracy przy podboju kosmosu? To może być propozycja dla Ciebie. Katarzyna Cichecka, która kieruje Działem Inżynierii Systemów i Aplikacji w Europejskiej Agencji Kosmicznej przekonuje, że praca w ESA to fantastyczna przygoda. W rozmowie z RMF FM opowiada o pracy w Europejskim Centrum Kontroli Lotów i zaprasza do zgłaszania się na praktyki w różnych ośrodkach agencji, co może pomóc w znalezieniu tam dla siebie miejsca. Katarzyna Cichecka będzie gościem odbywającego się w przyszły weekend na AGH w Krakowie jubileuszowego, 10. konkursu łazików marsjańskich.
Grzegorz Jasiński: Technika kosmiczna oczywiście dotyczy tego, co unosi się na orbicie, lata, przekazuje dane. Ale pani akurat w Europejskiej Agencji Kosmicznej zajmuje się tym, co w technice kosmicznej pozostaje na Ziemi i co na Ziemi sprzyja odbieraniu tych danych i kontroli lotów. Jakby pani więcej o tym powiedziała?

Grzegorz Jasiński: Technika kosmiczna oczywiście dotyczy tego, co unosi się na orbicie, lata, przekazuje dane. Ale pani akurat w Europejskiej Agencji Kosmicznej zajmuje się tym, co w technice kosmicznej pozostaje na Ziemi i co na Ziemi sprzyja odbieraniu tych danych i kontroli lotów. Jakby pani więcej o tym powiedziała?
Katarzyna Cichecka: Za każdym razem jak wchodzimy do samolotu, to mamy nadzieję, że ktoś będzie panował nie tylko na pokładzie nad naszym samolotem, ale również na ziemi. Czuwał nad naszym bezpieczeństwem i gdzie lecimy. Jeżeli chodzi o technologie kosmiczne, to jest dokładnie tak samo. Każdy statek, każdy satelita, każdy statek pasażerski musi być kontrolowany nie tylko z pokładu, ale również z ziemi. Do tego wykorzystujemy systemy naziemne, stacje naziemne, które kontrolują ruch satelity i wszystkiego co się z tym wiąże. Jeżeli tak porównamy, to wsiadając do powiedzmy Airbusa A380, to tam kontrolujemy około tysiąca parametrów, dokładnie systemy naziemne kontrolują około 1000 parametrów. My w Europejskiej Agencji Kosmicznej, w jednej z naszych misji kosmicznych BepiColombo (na orbitę Merkurego), która jest dość skomplikowana, kontrolujemy ponad 100 tysięcy parametrów. To tak mniej więcej wygląda. Oprócz systemów kontroli lotów oczywiście mamy różne inne systemy, gdzie planujemy misje, gdzie symulujemy misje, gdzie planujemy i panujemy nad całą dynamiką lotu i wszelkie inne systemy, które wiążą się z przetwarzaniem danych, które wysyła do nas satelita na Ziemię, czyli systemy, które pomagają nam przetwarzać dane, eksplorować te dane i przenosić je z jednego centrum do drugiego, a także udostępniać do celów naukowych i innych tutaj na Ziemi.
Wspomniała pani o misji BepiColombo, a ona przecież nie jest załogowa. A więc podejrzewam, że jeśli mamy do czynienia z misją załogową, to tych parametrów pewnie jest jeszcze więcej. Oczywiście Europejska Agencja Kosmiczna nie ma takich swoich niezależnych misji załogowych. Na razie. To wszystko się odbywa we współpracy z NASA, ale czy te obowiązki naziemne pomiędzy NASA i ESA się jakoś dzieli?
W ESA jeżeli chodzi o systemy naziemne, zajmujemy się głównie naszymi misjami, misjami obserwacji Ziemi i misjami naukowymi. Jeżeli chodzi o loty załogowe, to jednak największą część tej pracy wykonuje NASA i systemy kontroli lotów, które kontrolują specyficznie te statki kosmiczne. Chociaż my również mamy w ESA dział, który się specyficznie zajmuje systemami, które są wyłącznie dedykowane dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Natomiast to, co robimy w Europejskim Centrum Kontroli Lotów to są tylko misje bezzałogowe, takie jak właśnie BepiColombo, Juice, który ostatnio wyleciał, Euclid, który też w zeszłym roku miał start, albo EarthCARE, który w tym roku miał start. Jak najbardziej planujemy też kolejne misje: Hera, która już niedługo będzie startować i cała rodzina Sentineli. To wszystko robimy tutaj, z naszego centrum Europejskiego Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych w Darmstadt.
A co z satelitami, które już na bieżąco od pewnego czasu krążą wokół Ziemi, obserwują ją? To wszystko Państwo macie pod swoją kontrolą, całą listę tych, które pracują i mają jeszcze przez jakiś czas pracować?
Tak, jak najbardziej. To jest też bardzo ciekawy temat, bo oczywiście to są ogromne emocje i ogromna masa pracy przed startem każdego satelity, ale nie można zapominać o tym, że w momencie, kiedy satelita już jest na orbicie, to wtedy tak naprawdę zaczyna swoją misję. Wtedy zaczyna zbierać dane naukowe, wtedy wysyła nam dane na Ziemię, wtedy musimy kontrolować trajektorię lotu tego satelity. Teraz, zupełnie niedawno, mieliśmy bardzo ciekawą sytuację podczas misji Juice, którą musieliśmy bardzo mocno kontrolować, ponieważ sonda wykonywała kilka bardzo skomplikowanych manewrów. Tak samo zresztą BepiColombo, który niedawno miał kilka ciekawych manewrów. Tak więc nasza praca nie kończy się w momencie startu satelity, chociaż na pewno jest to moment najbardziej emocjonujący dla nas wszystkich, którzy na to pracujemy i wszystkich, którzy pracowali przy tworzeniu takiej misji. Natomiast wszystkie misje, które już latają, to jak najbardziej muszą być cały czas obsługiwane, kontrolowane. Dane muszą być wysyłane na Ziemię, przetwarzane i w ten sposób wzbogacają naszą wiedzę naukową. Myślimy też o śmieciach kosmicznych. I jak najbardziej czasami zdarzają się misje, które już w tej chwili wracają na Ziemię i my tym misjom też pomagamy umrzeć.
I to w taki kontrolowany sposób.
Tak, zdecydowanie.
Proszę mi powiedzieć, jak szybki jest postęp technologiczny w tych dziedzinach właśnie transmisji danych, kontroli lotu? Bo oczywiście, ponieważ zajmujecie się Państwo też satelitami, które od pewnego czasu latają na orbicie, to jakby wstecznie to wszystko musi być kompatybilne. Musicie mieć wszystkie te możliwości, które wcześniej były używane, no bo nie da się niektórych rzeczy upgrade’ować. Czyli cały taki portfel różnych technologii do wykorzystania musi być cały czas aktualny.
Jak najbardziej. To jest chyba jeden z ciekawszych tematów jeżeli chodzi o misje kosmiczne. Misje planuje się na 20-30 lat, jak na przykład misja XMM, którą również obserwujemy. I wiemy dobrze, że w momencie kiedy planujemy misje, w momencie kiedy satelita znajdzie się na orbicie, nasz hardware nie może być ani sprawdzony, ani nie może być zmodyfikowany, ani naprawiony. Więc jest to dość ciekawa sytuacja, systemy również muszą być na tyle elastyczne, żeby obsługiwać technologie, które były w użyciu kilkanaście, czasami kilkadziesiąt lat temu, jak wspomniane XMM albo misje Voyager. Muszą również mieć na uwadze postęp technologiczny, który w ostatnich latach absolutnie przewyższa wszelkie marzenia, jakie podejrzewam mieli naukowcy 30 lat temu. Tak więc szukamy możliwości gdzie i jak systemy udoskonalać, mając na uwadze to, na co nam pozwalają systemy, które są na pokładzie, których niestety nie możemy udoskonalić w żaden inny sposób, niż to przewidziano kilkanaście lat temu, czyli w momencie startu misji. Natomiast to nie oznacza, że nic nie może być zrobione, bo jednak wiele rzeczy się dzieje, jeżeli chodzi o postęp technologiczny w systemach software'owych. Tak naprawdę to są skomplikowane systemy, które w tej chwili, powiedzmy, dają nam możliwości, żeby jeszcze teraz z pomocą nowoczesnej technologii, typu sztucznej inteligencji, w jakiś sposób je optymalizować i polepszać w ten sposób, w jaki one działają tutaj na Ziemi.
Czyli sztuczną inteligencję można trochę nauczyć czegoś z przeszłości i zapytać, co z tym czymś z przeszłości można by uczynić teraz? Czy na taką podpowiedź możecie liczyć?
Jak najbardziej. Tak szczerze mówiąc, to wiele różnych rzeczy możemy z tym zrobić właśnie dlatego, że może w przeszłości systemy nie były tak skomplikowane. Nasze możliwości analityczne, jeżeli chodzi o AI wcale nie są takie ograniczone, jak pewnie wszyscy wiedzą to są systemy stochastyczne, więc bardzo często różne możliwości nam dają. To nie jest coś, co jest zdeterminowane jednym parametrem, prawda? Tak, że możemy zdecydowanie, opierając się na danych i na systemach, które mieliśmy w przeszłości, polepszać i ulepszać to, co mamy w tej chwili. I tak też robimy. Na początku na pewno system kontroli lotów to nie było coś tak skomplikowanego, jak to co mamy w tej chwili. To są ciągle ogromne ilości przetwarzanych danych, które dostajemy od misji. Kiedyś to były naprawdę niewielkie ilości w porównaniu z tym, co możemy zrobić teraz.
Polscy naukowcy m.in. proponują wykorzystanie sztucznej inteligencji już na orbicie, tak żeby satelita mógł sobie analizować dane pod tym kątem, co jest ciekawe, co nie i wysyłać tylko to, co jest rzeczywiście ważne. To tak trochę, jakbym miał kombinować coś za Państwa plecami...
Nie. To znaczy, bardzo ciekawie pan to ujął. Nie jest to kombinowanie za naszymi plecami. Natomiast jak najbardziej, są już takie próby. Zresztą na misji Juice już jest model AI, który może nie aż w tak bardzo drastyczny sposób myśli nad tym, co wysłać na Ziemie, ale tak, to już się dzieje. Jak najbardziej. I na przykład misja Vigil, którą przygotowujemy chyba na 2030 rok, przepraszam, tutaj nie pamiętam dokładnie daty startu misji, to już będzie sztuczna inteligencja na Ziemi, ale również sztuczna inteligencja na pokładzie satelity. Jeszcze oczywiście są prowadzone nad tym prace, jakie to będą systemy, gdzie i co tam będzie możliwe do zrobienia na pokładzie satelity, ale jak najbardziej jest to część naszych działań na rzecz unowocześnienia i postępu, który widzimy w systemach kosmicznych.
Pani mówi o kontroli lotu. Czy Europejska Agencja Kosmiczna ma jakieś takie strefy cienia czy ciszy, kiedy satelita nie jest widoczny dla państwa systemów. Bo te stacje słuchowe muszą być oczywiście wokół Ziemi. NASA ma takie stacje w różnych miejscach, żeby nie było momentu, w którym satelita jest jakby gdzieś bez kontroli. A czy ESA ma osobne stacje, czy korzysta z tych samych, co NASA, czy ma pokryty cały krąg wokół Ziemi? Jak to jest?
W zależności od okoliczności i od misji sytuacje bywają różne. ESA sieć swoich stacji, mamy stacje np. w Ameryce Południowej, gdzie NASA nie ma ich tak wiele. Mamy stacje w Europie, w Hiszpanii. Mamy stacje w Australii, mamy stacje na północy kontynentu. Generalnie Europa stara się mieć dostęp do tych stacji wokół globu. Natomiast wiele jest sytuacji, gdzie agencje kosmiczne współpracują między sobą, wymieniają się możliwościami. Żeby właśnie uniknąć takich sytuacji, gdzie nagle coś zniknie z radaru. Zatem to jest jak najbardziej normalne. Myślę, że współpraca pomiędzy agencjami takimi właśnie jak ESA, NASA, Japońska Agencja Kosmiczna JAXA, czy choćby Indyjska Agencja Kosmiczna, jest dość prężna i często zdarzają się sytuacje, gdzie korzystamy z tych samych stacji, z tych samych możliwości. Ale ESA jako taka ma swoje stacje naokoło globu.
Będzie pani gościem europejskiego konkursu łazików marsjańskich? To już dziesiąta edycja. To jest taka impreza, która oprócz różnych innych elementów ma też ten element popularyzacji technologii kosmicznych, popularyzacji myślenia o tym, że coś można w kosmosie zrobić wśród młodych ludzi. Bo jak widać można pracować w przemyśle kosmicznym i i przy misjach kosmicznych nie opuszczając naszej planety nawet nie tylko fizycznie, ale też myślą koncentrując się na tej Ziemi. Co pani zdaniem w tej chwili jest takim obszarem, który budzi największe nadzieje? Gdzie młodzi ludzie mogliby próbować się tym zająć, żeby gdzieś do tego przemysłu kosmicznego się dostać, żeby coś ciekawego zrobić? Być może właśnie w tej specjalizacji, o której pani mówi.
Ja bym przede wszystkim chciała zachęcić młodych ludzi do wyszukiwania i aplikowania na nasze praktyki. Mamy masę programów, które umożliwiają wszystkim, łącznie nawet z uczniami starszych klas szkół średnich, przyjście na praktyki do różnych ośrodków ESA i zrozumienie, gdzie się czują najlepiej. Zaczynając od tych podstawowych praktyk, później mamy oczywiście praktyki, które są skierowane do studentów ostatnich latach studiów, do młodych już absolwentów, do doktorantów. ESA jako instytucja naukowa ma naprawdę ogromne pokłady praktyk, gdzie młodzi ludzi tak naprawdę mogą przyjść i zobaczyć, gdzie się czują najlepiej. Czy się interesują łazikami, czyli w segmencie kosmicznym, czy się czują lepiej na Ziemi i chcą na przykład budować nowe stacje optyczne do komunikacji optycznej, tudzież do komunikacji kwantowej? Czy chcą się skupić na symulatorach lotów, czy chcą się skupić na wdrażaniu sztucznej inteligencji w systemach kosmicznych? Wszystko to jest ogłaszane na naszych stronach i naprawdę bardzo, bardzo gorąco chciałbym zachęcić wszystkich do poszukiwania i do próbowania. Zawsze jest jeszcze jedna możliwość, którą zresztą w zeszłym roku testowaliśmy u nas w Europejskim Centrum Kontroli Lotów, gdzie zrobiliśmy konkurs właśnie drukując w 3D miniatury łazików i budując labirynt, gdzie różne zespoły z różnych krajów musiały walczyć ze sobą, atakować siebie nawzajem, wykonywać różne ciekawe zadania. Trwało to 24 godziny. I myślę, że wszyscy studenci, bo to akurat był konkurs dla studentów, mieli świetną zabawę. Tak, że myślę że jest masę różnych możliwości. Możecie nas również odwiedzić w Centrum, w jakimkolwiek centrum, nie tylko w Centrum Kontroli Lotów, ale także w centrum technicznym w Holandii. Albo w każdym innym centrum. Na pewno znajdą się osoby, które są w stanie oprowadzić, opowiedzieć i można dowiedzieć się więcej. Wydaje mi się, że ESA jest instytucją bardzo otwartą, szczególnie dla młodzieży, młodych ludzi, którzy są ciekawi i którzy są zafascynowani tematem.
Wspomniała pani o konkursach. Konkurs łazików jest jednym z nich. To jest dobra zabawa i to jest istotny element. Ale czy jeżeli na bazie tej dobrej zabawy zbuduje się pewne umiejętności, potem trafi do pracy w ESA, to ta zabawa trwa, czy się już kończy? Jak praca staje się pracą, pracą poważną. Mówiąc krótko, czy praca w ESA to jest dobra zabawa?
Praca w ESA to jest fantastyczna zabawa. To jest bardzo inspirujący kawałek chleba. Zawsze mówię, że oczywiście najlepszy moment to jest moment startu każdej misji. A do momentu, kiedy każda misja wystartuje to są oczywiście lata pracy naukowców, inżynierów i wszystkich razem, którzy próbują dać z siebie jak najwięcej i doprowadzić tę misje do sukcesu. Ja uważam, że to jest naprawdę niesamowity sektor, gdzie można się wiele nauczyć, trzeba być ciągle elastycznym, ciągle otwartym na nowe wyzwania. Zatem tak jak mówię, najlepszy moment to jest moment startu, gdzie wszyscy zbieramy się razem i obserwujemy satelitę na ekranie, na kamerach i oczekujemy sygnału, ale dzień za dniem to jest naprawdę fascynująca praca i ciągle musimy się uczyć czegoś nowego. Jeżeli ktoś jest ciekawski, jeżeli ktoś lubi wyzwania - to uważam, że to jest jedno z najlepszych miejsc, a jakim można być.
Polska zwiększyła dość istotnie finansowanie, które płynie do ESA. To oczywiście może - i miejmy nadzieję - będzie się wiązało z wyprawą kolejnego polskiego astronauty. Ale czy to też oznacza, że polskie firmy, start-upy, polscy studenci mają większą szansę na to, żeby rzeczywiście te szansę w ESA dostać, a już potem sami muszą o to zadbać, żeby je wykorzystać?
Tak, jak najbardziej. To również oznacza większe szanse w programach narodowych. Oczywiście pewnie wszyscy już słyszeli o polskim programie Camilla, czyli konstelacji czterech satelitów, które Polska buduje w ramach tej zwiększonej składki do ESA. Ale to również oznacza program narodowych stażów. To również oznacza, że sektor, tak na przykład software'owy, który w Polsce jest świetny i ma bardzo fajne możliwości, mógłby zacząć pracować bliżej z ESA nad różnymi systemami, nie tylko systemem kontroli lotów, ale także systemami pokładowymi i wszystkimi innymi systemami back-endowymi. Już w tej chwili jest kilka polskich firm, które z nami pracują. To jeszcze nie są te nowe pieniądze, które Polska zainwestowała w ESA, ale to już są fantastyczne firmy, które zbudowały swoją wiedzę w przemyśle kosmicznym i na pewno przy pomocy tych nowych, zwiększonych składek w ESA będą miały jeszcze więcej możliwości, żeby się rozwijać. Ja zachęcam wszystkich. Dla nas to była świetna wiadomość, że Polska zwiększyła składkę i mamy nadzieję, że tak pozostanie, że Polska będzie ważnym graczem w przestrzeni kosmicznej.

Katarzyna Cichecka ESA
Opracowanie:
Malwina Zaborowska
Źródło: RMF FM
https://www.rmf24.pl/nauka/news-katarzy ... rp_state=1
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Katarzyna Cichecka Praca w Europejskiej Agencji Kosmicznej to fantastyczna zabawa.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 01 Wrz 2024, 10:35

Pionierski żagiel słoneczny NASA w końcu działa. Problemy trwały od kwietnia

2024-08-31. Filip Koziarek
Po wielu miesiącach problemów NASA w końcu z sukcesem rozłożyła żagiel słoneczny w jednej ze swoich pionierskich konstrukcji z tego rodzaju napędem. Jak działa ten kosmiczny żagiel? I czy można zobaczyć go z Ziemi?

Advanced Composite Solar System (z ang. Zaawansowany Kompozytowy System Solarny) stanowiący napęd satelity CubeSat został już rozłożony i działa prawidłowo. Udane rozwinięcie żagla słonecznego było jednak poprzedzone wielomiesięczną przerwą trwającą od kwietnia 2024 roku, kiedy to pierwsza próba rozłożenia zakończyła się niepowodzeniem. Było to spowodowane przez zabezpieczenia, które wykryły zbyt wysoki prąd w silnikach odpowiedzialnych za jego rozpostarcie.
Udana operacja rozpostarcia żagla miała miejsce w czwartek 29 sierpnia dokładnie o 19:33 naszego czasu. Teraz NASA rozpocznie testy tego innowacyjnego napędu i, wykonując różnorodne manewry, sprawdzi jego wpływ na zachowanie się satelity. Jej orbita będzie podnoszona i obniżana wyłącznie z wykorzystaniem żagla, co ma pomóc w opracowaniu przyszłych statków kosmicznych z tym napędem.
Czym są żagle słoneczne?
Misja rozpoczęta w kwietniu ma za zadanie sprawdzić nowe kompozytowe materiały i konstrukcję żagla słonecznego, czyli rodzaju napędu, który swoje działanie opiera na fotonach pochodzących ze Słońca. Żagle słoneczne to sporych rozmiarów struktury z rozpostartej w przestrzeni folii o grubości kilku mikrometrów.

Światło i cząstki, które odbijają się lub są pochłaniane przez żagiel, wywierają nań nacisk, który powoduje przyspieszanie napędzanego przez niego obiektu. Jest to sposób napędu o zerowym wydatku energetycznym, który jednocześnie jest bardzo tani. Jego wadami są jednak niezwykle mała siła ciągu, a także wrażliwość na uszkodzenie przez meteoroidy. Na ten moment nie opracowano także możliwości hamowania z jego zastosowaniem.
Prawdopodobnie tego rodzaju żagle będą stanowiły napęd przyszłych sond wysyłanych w odległy kosmos, co pozwoli znacznie obniżyć koszty jego eksploracji. Problemem może być jednak awaryjność tego typu rozwiązań.
Żagiel można zobaczyć z Ziemi
Powierzchnia żagla słonecznego z najnowszej misji NASA to 80 metrów kwadratowych. Jego duży rozmiar pomaga mu wydajniej "łapać" fotony i rozpędzać satelitę. Ważnym aspektem w przypadku satelitów z takim napędem jest wysokość ich orbity. Musi ona być na tyle odległa od powierzchni planety, żeby opór stawiany przez cząstki atmosferyczne był mniejszy niż niewielka siła generowana przez światło słoneczne. Żagiel słoneczny od NASA orbituje na wysokości około dwa razy większej niż Międzynarodowa Stacja Kosmiczna.
Dzięki sporym rozmiarom ocenia się, że będzie on widoczny dla obserwatorów z Ziemi. NASA planuje także upublicznić 4 września nagranie całego procesu rozwijania żagla wykonane przez cztery panoramiczne kamery zamontowane na satelicie.
Żagiel słoneczny z misji Advanced Composite Solar System w końcu został rozłożony /NASA /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/astronomia/ ... Id,7770350
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Pionierski żagiel słoneczny NASA w końcu działa. Problemy trwały od kwietnia.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 01 Wrz 2024, 10:36

Ukazała się Urania nr 4/2024
2024-08-31.
W Uranii nr 4/2024 tematami numeru są zorza polarna i problemy z kosmologicznymi modelami Wszechświata. Piszemy tez o prawie kosmicznym i o pierwotnych falach grawitacyjnych.
Otrzymaliśmy kolejny numer Uranii z drukarni. Po weekendzie zacznie trafiać do prenumeratorów, a za kilka dni będzie dostępny w EMPiK-ach.
Prezentację treści zaczynamy od zachęcenia do oglądania zorzy polarnych, które ostatnimi czasy dość często bywają widoczne w Polsce.O swoich doświadczeniach w polowaniu na te piękne zjawiska na niebie pisze miłośnik astronomii Tomasz Gołombek.
Potem przechodzimy od razu do tematów wagi ciężkiej: pierwotnych fal grawitacyjnych oraz problemów z modelami Wszechświata opracowywanymi przez kosmologów. Pierwszy z tekstów przedstawia pierwotne fale grawitacyjne, próby ich znalezienia oraz co mogą on e nam powiedzieć o początkach Wszechświata. Z kolei drugi z artykułów pokazuje na przykładzie artykułów z "Nature" i "Science" z jakimi problemami mierzy się najpopularniejszy obecnie model kosmologiczny Lambda-CDM. z kosmicznym odpychaniem, kosmicznym świtem, czarnymi dziurami, galaktykami. Czy standardowy model Wielkiego Wybuchu wymaga dużych zmian?
Dalej zapraszamy do przeczytania wywiadu, który jest jednym z efektów udziału redakcji Uranii w konferencji Communicating Astronomy with the Public, czyli największej na świecie konferencji poświęconej popularyzacji astronomii. Jednym z prelegentów podczas tej konferencji był prof. Kai-Uwe Schrogl, specjalista od prawa kosmicznego, prezydent Międzynarodowego Instytutu Prawa Kosmicznegl (IISL). W wywiadzie wyjaśnia na czym polega prawo kosmiczne, gdzie ma zastosowanie i rozwiewa niektóre mity na jego temat.
Jest też oczywiście sporo stałych działów, począwszy od kolejnego opowiadania science-fiction z naszego konkursu literackiego "Nowe Dzienniki Gwiazdowe", poprzez wybór najciekawszych i najistotniejszych wiadomości z badań kosmosu, astropodróże, aż po równe felietony.
Zachęcamy do lektury! A także do prenumeraty Uranii.
Więcej informacji
• Urania nr 4/2024 - zamów numer w sklepie Uranii
• Urania nr 4/2024 - wersja elektroniczna
• Prenumerata Uranii

Autor: Krzysztof Czart
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/uk ... -nr-4-2024
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Ukazała się Urania nr 4.2024.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 01 Wrz 2024, 10:39

Naukowcy odkryli tajemnicze pole elektryczne Ziemi. Czy zmieni to nasze rozumienie kosmosu?
Autor: admin (2024-09-01)
Przełomowe odkrycie w dziedzinie geofizyki i badań kosmicznych wstrząsnęło światem nauki. Zespół naukowców, korzystając z suborbitalnej rakiety NASA, dokonał pierwszego w historii pomiaru tajemniczego pola elektrycznego Ziemi, znanego jako ambipolarne pole elektryczne. To niezwykłe osiągnięcie może zrewolucjonizować nasze rozumienie nie tylko naszej planety, ale również innych ciał niebieskich we Wszechświecie.
Ambipolarne pole elektryczne, którego istnienie przewidziano teoretycznie ponad 60 lat temu, okazało się być równie fundamentalne dla naszej planety jak pole grawitacyjne czy magnetyczne. Przez dekady naukowcy spekulowali na temat jego roli w kształtowaniu atmosfery Ziemi, szczególnie w kontekście zjawiska znanego jako "wiatr polarny" - stałego odpływu naładowanych cząstek w przestrzeń kosmiczną, występującego nad biegunami naszej planety.
Misja NASA o nazwie Endurance, kierowana przez doktora Glyna Collinsona z Centrum Lotów Kosmicznych Goddarda, postawiła sobie za cel zmierzenie tego enigmatycznego pola. Wyzwanie było ogromne, ponieważ ambipolarne pole elektryczne jest niezwykle słabe, a jego efekty są odczuwalne dopiero na przestrzeni setek kilometrów. Zespół naukowców musiał opracować zupełnie nowe instrumenty pomiarowe, aby sprostać temu zadaniu.
11 maja 2022 roku rakieta Endurance wystartowała z najbardziej wysuniętego na północ kosmodromu świata, znajdującego się na norweskim archipelagu Svalbard. Podczas 19-minutowego lotu rakieta osiągnęła wysokość prawie 770 kilometrów, zbierając bezcenne dane na temat ambipolarnego pola elektrycznego Ziemi.
Wyniki były zdumiewające. Na przestrzeni ponad 500 kilometrów naukowcy zmierzyli zmianę potencjału elektrycznego wynoszącą zaledwie 0,55 wolta - to mniej więcej tyle, co napięcie baterii zegarka. Jednak ta niewielka wartość okazała się kluczowa dla zrozumienia mechanizmów rządzących atmosferą Ziemi.
Ambipolarne pole elektryczne działa jak swoista "winda", unosząc naładowane cząstki atmosfery na znacznie większe wysokości, niż byłoby to możliwe pod wpływem samej grawitacji. Dla jonów wodoru, najliczniejszych cząstek w wietrze polarnym, siła tego pola jest ponad 10 razy większa niż siła grawitacji. To wystarczy, aby wyrzucić je w przestrzeń kosmiczną z prędkościami naddźwiękowymi.
Co więcej, odkrycie to rzuca nowe światło na strukturę jonosfery - warstwy atmosfery bogatej w naładowane cząstki. Okazuje się, że ambipolarne pole elektryczne zwiększa "wysokość skali" jonosfery o 271%, co oznacza, że pozostaje ona gęstsza na większych wysokościach, niż byłoby to możliwe bez tego pola.
Znaczenie tego odkrycia wykracza daleko poza granice naszej planety. Naukowcy przewidują, że podobne pola elektryczne powinny istnieć na innych planetach posiadających atmosferę, takich jak Wenus czy Mars. To otwiera nowe możliwości w badaniach planetarnych i poszukiwaniu potencjalnych siedlisk życia poza Ziemią.
Doktor Collinson porównuje ambipolarne pole elektryczne do "taśmy transportowej", która nieustannie unosi atmosferę w przestrzeń kosmiczną. To zjawisko może mieć kluczowe znaczenie dla zrozumienia ewolucji atmosfer planetarnych w skali kosmicznej.
Odkrycie to stawia przed naukowcami wiele nowych pytań. Jak ambipolarne pole elektryczne wpłynęło na ewolucję atmosfery Ziemi przez miliardy lat? Jaką rolę odgrywa ono w kształtowaniu klimatu naszej planety? Czy podobne pola na innych planetach mogą sprzyjać lub utrudniać rozwój życia?
Misja Endurance jest doskonałym przykładem, jak ważne są badania podstawowe w nauce. Choć pomiar napięcia rzędu połowy wolta może wydawać się trywialny, jego implikacje dla naszego rozumienia Wszechświata są ogromne. To odkrycie może zainspirować nowe kierunki badań w dziedzinie fizyki planetarnej, astrobiologii i poszukiwań planet nadających się do zamieszkania.
Warto zauważyć, że sukces misji Endurance jest wynikiem międzynarodowej współpracy naukowców. Doktor Suzie Imber z Uniwersytetu w Leicester w Wielkiej Brytanii, współautorka badania, podkreśla unikatową wartość kosmodromu na Svalbardzie, który jako jedyny na świecie umożliwia przeprowadzenie tego typu pomiarów w obszarze wiatru polarnego.
Odkrycie ambipolarnego pola elektrycznego Ziemi to nie tylko triumf ludzkiej ciekawości i innowacji technologicznej. To również przypomnienie, że nawet w XXI wieku nasza planeta wciąż skrywa tajemnice, które czekają na odkrycie. Każde takie odkrycie przybliża nas do głębszego zrozumienia naszego miejsca we Wszechświecie i mechanizmów, które kształtują zarówno naszą planetę, jak i inne światy.
W miarę jak naukowcy będą analizować dane z misji Endurance i planować kolejne eksperymenty, możemy spodziewać się fascynujących odkryć na temat dynamiki atmosfer planetarnych. Kto wie, może kolejnym krokiem będzie pomiar ambipolarnych pól elektrycznych na innych planetach naszego Układu Słonecznego, a nawet na odległych egzoplanetach?
Jedno jest pewne - odkrycie ambipolarnego pola elektrycznego Ziemi otworzyło nowy rozdział w badaniach planetarnych i astrofizyce. To fascynujący czas dla naukowców i miłośników kosmosu, pełen obietnic nowych odkryć i głębszego zrozumienia naszego miejsca we Wszechświecie.
Źródło: zmianynaziemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nauk ... ie-kosmosu
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Naukowcy odkryli tajemnicze pole elektryczne Ziemi. Czy zmieni to nasze rozumienie kosmosu.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 02 Wrz 2024, 08:13

Sonda New Horizons bada jasność wszechświata. Galaktyki, pustka, czerń i nic więcej
2024-08-31. Radek Kosarzycki
Jak ciemna jest głęboka przestrzeń? Astronomowie być może w końcu odpowiedzieli na to od dawna zadawane pytanie, wykorzystując możliwości i odległe położenie sondy kosmicznej New Horizons, która dokonała najdokładniejszych, bezpośrednich pomiarów całkowitej ilości światła generowanego we wszechświecie.
Ponad 18 lat po wystrzeleniu i dziewięć lat po historycznej wizycie w pobliżu Plutona, sonda New Horizons znajduje się obecnie ponad 7,3 miliarda kilometrów od Ziemi, w regionie Układu Słonecznego wystarczająco oddalonym od słońca, aby zapewnić najciemniejsze niebo dostępne dla jakiegokolwiek istniejącego teleskopu — i zapewnić unikalny punkt obserwacyjny, z którego można zmierzyć ogólną jasność odległego wszechświata.
„Jeśli podniesiesz rękę w głębokiej przestrzeni, ile światła świeci na nią wszechświat?” zapytał Marc Postman, astronom z Space Telescope Science Institute w Baltimore i główny autor nowego artykułu opublikowanego 28 sierpnia w periodyku The Astrophysical Journal.
„Teraz mamy dobre pojęcie o tym, jak ciemna jest przestrzeń. Wyniki pokazują, że zdecydowana większość światła widzialnego, które otrzymujemy ze wszechświata, została wygenerowana w galaktykach. Co ważne, odkryliśmy również, że nie ma dowodów na znaczące poziomy światła wytwarzanego przez źródła obecnie nieznane astronomom”.
Odkrycia rozwiązują zagadkę, która nie dawała astronomom spokoju od lat 60. XX wieku, kiedy to astronomowie Arno Penzias i Robert Wilson odkryli, że przestrzeń jest przesiąknięta silnym promieniowaniem mikrofalowym, które, jak przewidywano, pozostało po powstaniu samego wszechświata.
Odkrycie to doprowadziło do przyznania im Nagrody Nobla. Następnie astronomowie znaleźli również dowody na tła promieni rentgenowskich, promieni gamma i promieniowania podczerwonego, które również wypełniają niebo.
Wykrywanie tła „zwykłego” (lub widzialnego) światła — bardziej formalnie nazywanego kosmicznym tłem optycznym (COB) — umożliwiło zsumowanie całego światła generowanego przez galaktyki w czasie istnienia wszechświata, zanim Kosmiczny Teleskop Hubble’a i Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba mogły bezpośrednio zobaczyć słabe galaktyki tła.
W erze teleskopów Hubble’a i Jamesa Webba astronomowie mierzą COB, aby wykryć światło, które może pochodzić ze źródeł innych niż te znane galaktyki. Jednak zmierzenie całkowitej mocy świetlnej wszechświata jest niezwykle trudne z Ziemi lub z dowolnego miejsca znajdującego się wewnątrz Układu Słonecznego.
„Ludzie wielokrotnie próbowali zmierzyć ją bezpośrednio, ale w naszej części układu słonecznego jest po prostu zbyt dużo światła słonecznego i światła odbitego od pyłu międzyplanetarnego, który rozprasza światło w mglistą mgłę, która przesłania słabe światło z odległego wszechświata” — powiedział Tod Lauer, współbadacz New Horizons, astronom z National Science Foundation NOIRLab w Tucson w Arizonie i współautor nowego artykułu. „Wszystkie próby zmierzenia siły COB z wnętrza układu słonecznego obarczone są dużymi niepewnościami”.
I tutaj właśnie wkracza sonda New Horizons, znajdująca się miliardy kilometrów za planetami, głęboko w Pasie Kuipera stopniowo zmierzając ku przestrzeni międzygwiezdnej. Pod koniec zeszłego lata, z odległości 57 razy większej od Słońca niż Ziemia, New Horizons przeskanował wszechświat za pomocą swojej kamery Long Range Reconnaissance Imager (LORRI), badając dwa tuziny oddzielnych pól obrazowania.
Sama kamera LORRI została celowo osłonięta przed słońcem przez główną część sondy kosmicznej — co uniemożliwiło nawet najsłabszemu światłu słonecznemu dotarcie do kamery — a pola docelowe zostały umieszczone z dala od jasnego dysku i jądra Drogi Mlecznej oraz pobliskich jasnych gwiazd.
Po uwzględnieniu wszystkich znanych źródeł światła, takich jak gwiazdy tła i światło rozproszone przez cienkie obłoki pyłu w galaktyce Drogi Mlecznej, naukowcy odkryli, że pozostały poziom światła widzialnego był całkowicie zgodny z intensywnością światła generowanego przez wszystkie galaktyki w ciągu ostatnich 12,6 miliarda lat.
„Najprostsza interpretacja jest taka, że COB jest całkowicie spowodowane przez galaktyki” — powiedział Lauer.
„Patrząc poza galaktyki, znajdujemy tam ciemność i nic więcej”.
„Ta niedawno opublikowana praca stanowi istotny wkład w fundamentalną kosmologię i w zasadzie można jej dokonać jedynie za pomocą odległej sondy kosmicznej, takiej jak New Horizons” — powiedział Alan Stern, główny badacz misji New Horizons z Southwest Research Institute w Boulder w stanie Kolorado.
„I pokazuje, że nasza obecna rozszerzona misja wnosi istotny wkład naukowy wykraczający daleko poza pierwotny zamysł misji planetarnej zaprojektowanej w celu przeprowadzenia pierwszych bliskich eksploracji obiektów Plutona i Pasa Kuipera”.
Źródło: Space Telescope Science Institute (STScI)
https://www.pulskosmosu.pl/2024/08/sond ... echswiata/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Sonda New Horizons bada jasność wszechświata. Galaktyki, pustka, czerń i nic więcej.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 02 Wrz 2024, 08:15

Łazik Perseverance zabiera się za wspinaczkę. Do pokonania ponad 300 metrów w pionie
2024-08-31. Radek Kosarzycki
Łazik Perseverance przez ostatnie dwa lata przemierzał dno krateru Jezero na Marsie zbierając próbki, badając skały i poszukując śladów przeszłego lub obecnego życia na Czerwonej Planecie. Teraz jednak postawiono przed nim dużo trudniejsze zadanie. Łazik ma wspiąć się na krawędź krateru Jezero.
Nowa faza zwiedzania Marsa rozpoczęła się 19 sierpnia. W ramach piątej już kampanii naukowej nazwanej Crater Rim Campaign łazik Perseverance będzie musiał się wspiąć po stromym zboczu na wysokość ponad 300 metrów nad obecne swoje położenie.
Naukowcy jednocześnie przyznają, że będzie to jedna z najbardziej ambitnych kampanii naukowych, z jaką inżynierowie łazika Perseverance mieli dotychczas do czynienia. Może to być bowiem okazja do zbadania i pobrania najciekawszych dotąd próbek skał marsjańskich.
Cztery poprzednie kampanie łazika — z których każda dostarcza badaczom informacji potrzebnych do przygotowania się do przyszłych misji na Marsa — koncentrowały się na takich miejscach, jak dno krateru, przód delty rzecznej, czy ujście dawnej rzeki do jeziora. Teraz przyszła kolej na badanie samej krawędzi rozległego krateru. Badacze wskazują, że skały znajdujące się w tym rejonie mogą pochodzić uderzenia planetoidy, która doprowadziła do powstania krateru Jezero 4 miliardy lat temu.
To, co sprawia, że wejście łazika na krawędź krateru jest jeszcze trudniejsze, to brak zdjęć tego obszaru wykonanych z orbity. Bez tych informacji zespół nie będzie w stanie uzyskać informacji o potencjalnych przeszkodach, na jakie może natrafić łazik. Zamiast tego Perseverance będzie musiał polegać na swoich wielospektralnych narzędziach do obrazowania Mastcam-Z i SuperCam dalekiego zasięgu, aby identyfikować różne cechy geologiczne w czasie rzeczywistym podczas przemierzania krawędzi krateru.
„Takie obrazowanie okazało się już niezwykle przydatne w rejonie Neretva Vallis, gdzie w Alsap Butte zaobserwowaliśmy skały, które na pierwszych zdjęciach wyglądały podobnie, ale w rzeczywistości w danych wielospektralnych prezentowały paletę kolorów w stylu Andy’ego Warhola, wskazującą na zróżnicowane sygnatury mineralne” — powiedzieli przedstawiciele NASA w oświadczeniu.
Przed nową kampanią, Perseverance spędził ostatnie dwa miesiące na eksploracji regionu Neretva Vallis w kraterze Jezero. Tam łazik natknął się na skały o interesujących teksturach przypominających popcorn i wzorach przypominających „cętki lamparta”.
Jednym z głównych celów Perseverance podczas eksploracji Czerwonej Planety jest zebranie próbek, które mogą zawierać ślady dawnego życia mikrobiologicznego i zapakowanie ich w celu powrotu na Ziemię w przyszłej misji zwanej Mars Sample Return. Od czasu lądowania w kraterze Jezero na Marsie w 2021 r. łazik zebrał 25 próbek skał marsjańskich, luźnego materiału powierzchniowego, a nawet atmosfery planety. Misja Mars Sample Return napotkała jednak poważne problemy na Ziemi, gdzie NASA mierzy się z poważnymi cięciami budżetu. Aktualnie NASA próbuje znaleźć tańsze sposoby na realizację tej ekscytującej misji i jak dotąd nie usłyszeliśmy więcej na ten temat.
Oczekuje się, że łazik napotka więcej okazji do pobierania próbek, kontynuując wędrówkę wzdłuż krawędzi krateru, wraz z jasnymi odsłonięciami, które mogą być podobne do tych obserwowanych w Bright Angel, gdzie miliardy lat temu płynęła starożytna rzeka. Porównanie różnorodnych cech geologicznych i materiału obserwowanego w różnych obszarach krateru pomaga badaczom lepiej zrozumieć historię Marsa.
Zdjęcie wykonane jedną z kamer łazika Perseverance w dniu 29 sierpnia 2024 r. (sol 1253). Źródło: NASA/JPL-Caltech

https://www.pulskosmosu.pl/2024/08/lazi ... -kampanii/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Łazik Perseverance zabiera się za wspinaczkę. Do pokonania ponad 300 metrów w pionie.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 02 Wrz 2024, 08:17

IV. Kongres Futurologiczny we wrześniu w Krakowie
2024-09-01.
W dniach 13-15 września 2024 r. odbędzie się IV. Kongres Futurologiczny pod patronatem 150. rocznicy urodzin Jerzego Żuławskiego, prekursora współczesnej polskiej fantastyki naukowej. Miejscem wydarzenia będą zabytkowe wnętrza Pałacu Potockich przy Rynku Głównym w Krakowie. Wstęp na konferencję jest wolny.
W dniach 13-15 września Polska Fundacja Fantastyki Naukowej we współpracy z Wydawnictwem IX oraz Krakowskim Biurem Festiwalowym, operatorem programu Kraków Miasto Literatury UNESCO, zorganizuje czwarty ogólnopolski Kongres Futurologiczny. Tegoroczna edycja wydarzenia, podobnie jak w latach ubiegłych, odbędzie się w zabytkowych wnętrzach Pałacu Potockich przy Rynku Głównym w Krakowie.
Konferencja służyć ma integracji środowisk artystycznych i akademickich, stwarzając przestrzeń do interdyscyplinarnego dyskursu w duchu twórczości Stanisława Lema. Jak co roku spotkają się na niej pisarze, wydawcy krytycy i dziennikarze, a także specjaliści nauk humanistycznych, przyrodniczych i ścisłych. W tym roku konferencja posiada również część warsztatowo-dydaktyczną, adresowaną do kandydatów na studia, studentów oraz nauczycieli.
Kongres swoją obecnością zaszczycą reprezentanci instytucji związanych z sektorem kosmicznym i technologicznym, między innymi prof. dr hab. Grzegorz Wrochna (prezes Polskiej Agencji Kosmicznej), dr inż. Jacek Oko (prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej), dr hab. Piotr Orleański (dyrektor Centrum Badań Kosmicznych PAN), prof dr. hab. inż. Tadeusz Uhl (dyrektor Centrum Technologii Kosmicznych AGH) oraz mgr inż. Wiesław Paluszyński (prezes Polskiego Towarzystwa Informatycznego). Tematami, do których odniosą się eksperci, będą zagadnienia związane z astronautyką, sztuczną inteligencją i zrównoważonym rozwojem.
Nie zabraknie też znanych twórców kultury. W debacie na temat roli science fiction w kanonie lektur szkolnych zabierze głos Rafał Kosik. Udział w dyskusji na temat pola walki przyszłości weźmie dr Michał Cholewa. Wojciech Gunia opowie zaś o horrorze w przestrzeni kosmicznej. Honorowym gościem konferencji będzie Agnieszka Żuławska-Umeda, która włączy się w dyskusję na temat twórczości największych polskich pisarzy fantastyki naukowej. Podczas konferencji przewidziana jest również premiera albumu muzycznego „Commentarii Lunares: W hołdzie Jerzemu Żuławskiemu”.
Przez wzgląd na szczególną rocznicę program wydarzenia przede wszystkim skupi się na tematach dotyczących Księżyca oraz kosmosu, które przybliżone zostaną w zakresie zarówno dokonań naukowych, jak i fikcji obecnej w kulturze popularnej. Dzięki nawiązaniu współpracy z Akademią Górniczo-Hutniczą oraz Politechniką Rzeszowską, pierwszego dnia konferencji na dziedzińcu Pałacu Potockich podziwiać będzie można jedyną w Polsce rakietę suborbitalną z napędem hybrydowym „Turbulencja” oraz dwa łaziki planetarne: „Kalman” oraz „Legendary”.
Kongres objęty został honorowym patronatem Urzędu Komunikacji Elektronicznej, Polskiej Agencji Kosmicznej, Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz Polskiego Towarzystwa Informatycznego. Partnerami wydarzenia są FOTA4Climate, Black Monk Games, Optimum Pareto i Space Agency. Patronat medialny zapewniły miesięczniki „Delta” i „Młody Technik” oraz magazyn „Fahrenheit”.
Mecenat nad konferencją objęła firma Jura oraz polski oddział firmy Sener.
Wstęp na konferencję jest darmowy. Wydarzenie przeznaczono jest dla pełnoletnich słuchaczy.
Źródło: PFFN
Opracował: Paweł Z. Grochowalski
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/iv ... w-krakowie
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: IV. Kongres Futurologiczny we wrześniu w Krakowie.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 02 Wrz 2024, 08:19

NASA wybiła księżyc z orbity. Jego szczątki lecą na Ziemię

2024-09-01. Marcin Jabłoński
NASA podczas misji DART wybiła księżyc Dimorphos, krążący dookoła planetoidy Didymos w naszym Układzie Słonecznym. Na dodatek efektem tej operacji będzie deszcz odłamków, które spadną na Ziemię za kilka lat.

Misja NASA sprowadziła odłamki planetoidy na Ziemię
We wrześniu 2022 roku NASA przeprowadziła misję DART (Double Asteroid Redirection Test). Jej celem był test możliwości obrony przed obiektami kosmicznymi, które mogą spadać na Ziemię. Zakładała uderzenie pojazdu kosmicznego w księżyc Dimorphos, aby dokonać jego wybicia orbity.
Jak się okazuje, efekt faktycznie zadowolił astronomów. Wskazują na to badania Uniwersytetu Maryland, oparte na najnowszych obserwacjach planetoidy. Potwierdzają, że uderzenie DART zaburzyło przebieg Dimorphos po orbicie, potwierdzając skuteczność takiego systemu obrony.
Planetoida wcześniej obracała się dookoła Didymosa w jednostajnym ruchu, będąc zwrócona jedną stroną. Teraz jest jednak "wywrócona" ze swojego stanu i może chwiać się w przód i w tył. Przy tym jego orbita została mocno zaburzona, oddalając ją od asteroidy. Dimorphos może potrzebować nawet 100 lat na powrót do normalnej orbity.
Jednak badania opublikowane na łamach periodyku Planetary Science Journal wskazują, na kolejne niespodziewane efekty uderzenia. Po pierwsze planetoida Dimorphos zmieniła kształt. Po uderzeniu misji DART stała się bardziej okrągła, gdy wcześniej była eliptyczna, posiadając większą szerokość.
Taka charakterystyka rodzi nowe pytania, jeśli chodzi o badanie planetoid. Szczególnie o stabilność i wewnętrzną strukturę asteroidy. Mogą pomóc nam opracować kolejne taktyki obrony przed planetoidami, których uderzenie może być zagrożeniem w przyszłości.
Dodatkowo astronomowie zauważyli, że odłamki, które powstały po uderzeniu DART, lecą w kierunku Ziemi. Według przewidywań dotrą do nas za ok. 7 lat. Jednak nie należy się nimi martwić, bowiem są na tyle małe, że spalą się w atmosferze, zanim dolecą do powierzchni.
NASA wytrąciła planetoidę w Układzie Słonecznym /NASA /Wikimedia

https://geekweek.interia.pl/astronomia/ ... Id,7764333
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: NASA wybiła księżyc z orbity. Jego szczątki lecą na Ziemię.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 02 Wrz 2024, 08:20

Sektor kosmiczny – wrzesień 2024
2024-09-01. Redakcja
Wydarzenia z września 2024 w sektorze kosmicznym.
Zapraszam tu taj
https://kosmonauta.net/2024/09/sektor-k ... sien-2024/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Sektor kosmiczny – wrzesień 2024.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 02 Wrz 2024, 08:22

Gwiazdy milion razy jaśniejsze niż Słońce. Znaleziono je w Drodze Mlecznej

2024-09-01. Dawid Długosz
Słońce jest jasne? A co powiecie na gwiazdy, które pod tym względem są aż milion razy jaśniejsze? Cały klaster takich obiektów został znaleziony w Drodze Mlecznej. Tymi gwiazdami są czerwone nadolbrzymy, które są bardzo rzadkie. Znajdują się one w obszarze naszej galaktyki sklasyfikowanym pod nazwą Barbá 2.

Spoglądając w niebo widzimy, że jedne gwiazdy święcą mocniej, a inne mniej. Związane jest to nie tylko z ich odległością od Ziemi, ale również budową i wielkością. W Drodze Mlecznej odkryto rzadką gromadę obiektów, które w porównaniu do Słońca wyróżniają się bardzo dużą jasnością.

Rzadkie gwiazdy milion razy jaśniejsze od Słońca
W Drodze Mlecznej znaleziono rzadką gromadę gwiazd, którą sklasyfikowano pod nazwą Barbá 2. Znajduje się ona około 24 tys. lat świetlnych od nas. Dla porównania średnica całej galaktyki to około 105,7 tys. lat świetlnych. Wspomniana gromada została dokładniej zbadana z wykorzystaniem teleskopu kosmicznego Gaia, który należy do Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Badania wykazały, że gromada Barbá 2 jest bogata w rzadki typ gwiazd. Są to czerwone nadolbrzymy, które mogą być setki razy większe od Słońca. Przy okazji ich jasność może być nawet milion razy większa.
Gromady bogate w czerwone nadolbrzymy są bardzo rzadkie i zazwyczaj znajdują się bardzo daleko, ale odgrywają kluczową rolę w zrozumieniu kluczowych aspektów ewolucji masywnych gwiazd.
czytamy w oświadczeniu autorów badań

Tego typu twory są jednak bardzo rzadkie. Do tej pory w Drodze Mlecznej sklasyfikowano około 1,1 tys. tego typu obiektów. Natomiast liczba wszystkich gwiazd w galaktyce szacowana jest na kilkaset miliardów! Znalezione czerwone nadolbrzymy są więc bardzo wyjątkowe. Tym bardziej, gdy pod uwagę weźmiemy ich położenie w jednej gromadzie.

Czerwone nadolbrzymy fascynują naukowców
Czerwone nadolbrzymy to potężne gwiazdy, które fascynują astronomów od bardzo dawna. Spalają one własne paliwo znacznie szybciej niż Słońce i to sprawia, że ich żywot jest bardzo krótki. Nasza gwiazda powinna przetrwać ponad 10 mld lat. Natomiast czas życia czerwonych nadolbrzymów szacowany jest na zaledwie kilka mln lat.
Dokładniejsze zbadanie gromady Barbá 2 jest więc dla naukowców niebywałą okazją na przyjrzenie się całemu zbiorowi tego typu obiektów. Uczeni chcą w ten sposób poznać odpowiedzi na pytania związane z formowaniem się czerwonych nadolbrzymów oraz ich ostatecznym losem.

W ramach ciekawostki warto dodać, że najbardziej znanym czerwonym nadolbrzymem w Drodze Mlecznej jest Betelgeza. To potężna gwiazda, która zlokalizowana jest w gwiazdozbiorze Oriona i znajduje się w pierwszej dziesiątce pod względem jasności na nocnym niebie Ziemi.

Gwiazdy milion razy jaśniejsze niż Słońce. Znaleziono je w Drodze Mlecznej. /123RF/PICSEL

Betelgeza to zdecydowanie najbardziej znany czerwony nadolbrzym. /materiały prasowe

https://geekweek.interia.pl/nauka/news- ... Id,7764810
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Gwiazdy milion razy jaśniejsze niż Słońce. Znaleziono je w Drodze Mlecznej.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Paweł Baran | 02 Wrz 2024, 08:24

Wczesne galaktyki nie były jednak tajemniczo masywne, odkrył Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba
2024-09-02. Radek Kosarzycki
Badanie odległego wszechświata od lat nastręcza wielu trudności. Odkąd mamy współczesne teleskopy kosmiczne zdolne do zajrzenia w najodleglejsze rejony wszechświata, mamy poważny problem ze zrozumieniem tego, co tam widzimy. Astronomowie nie są bowiem w stanie wyjaśnić, skąd we wczesnym wszechświecie znalazło się tak dużo masywnych galaktyk, które powinny potrzebować miliardów lat na uformowanie się. Teraz jednak pojawiło się potencjalne rozwiązanie tego problemu.
Jak wskazują naukowcy w najnowszej pracy, być może wcale tych masywnych galaktyk tak dużo we wczesnym wszechświecie nie ma. Zamiast tego, to co bierzemy za masywne galaktyki to w rzeczywistości pozory tworzone przez czarne dziury. Do tego zaskakujacego odkrycia trzeba było jednak czekać aż na Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, który dopiero w 2021 roku został wyniesiony w przestrzeń kosmiczną.
Z uwagi na to, że JWST obserwuje wszechświat przede wszystkim w zakresie promieniowania podczerwonego, idealnie nadaje się do badania wczesnego wszechświata, bowiem światło wczesnych galaktyk, zanim do nas dotarło, uległo rozciągnięciu ze względu na rozszerzanie wszechświata.
Kiedy astronomowie otrzymali pierwsze zdjęcia galaktyk z wczesnego wszechświata wykonane za pomocą teleskopu Jamesa Webba, spodziewali się dostrzec na nich miniaturowych wersji współczesnych galaktyk. Nic takiego się nie stało. Na zdjęciach bowiem znajdowały się już duże dojrzałe galaktyki, których tak nie powinno być.
To wcześniejsze badanie sugerowało, że coś może być nie tak z myśleniem naukowców o tym, z czego składa się wszechświat i jak ewoluował od Wielkiego Wybuchu. Ogólnie rzecz biorąc, wczesne galaktyki wydawały się być większe niż przewidywał standardowy model i to o dwa rzędy wielkości.
Możliwe jednak, że to była pomyłka. Najnowsze badania wskazują, że wczesne galaktyki wcale nie były takie masywne, jak się pierwotnie wydawało.
W nowym badaniu naukowcy skupili się na 261 galaktykach istniejących w okresie od około 700 milionów do 1,5 miliarda lat po Wielkim Wybuchu. Aby oszacować masę galaktyk, naukowcy zazwyczaj sprawdzają, ile światła emituje galaktyka i wywnioskowują liczbę gwiazd, które prawdopodobnie posiada, aby wygenerować całe to światło. Wcześniej, jeśli chodzi o wczesne galaktyki, Kosmiczny Teleskop Hubble’a obserwował tylko najgorętsze i najmasywniejsze gwiazdy. Teleskop Jamesa Webba jednak obserwuje bardziej czerwone długości fal, przez co rejestruje też światło z mniejszych i chłodniejszych gwiazd — stąd i pozorny nadmiar gwiazd i masy we wcześniejszych szacunkach.
Naukowcy odkryli, że czarne dziury sprawiły, że dziewięć z tych wczesnych galaktyk wydaje się znacznie jaśniejszych — a zatem większych — niż są w rzeczywistości. Oczywiście nie zrobiły tego same czarne dziury a dyski akrecyjne rozciągające się na zewnątrz horyzontu zdarzeń. To dodatkowe światło emitowane przez dysk może sprawiać, że naukowcy wnioskują za dużą liczbę gwiazd w galaktyce, niż jest ich tam w rzeczywistości. Uwzględnienie istnienia dysków akrecyjnych sprawiło, że galaktyki z powrotem stały się małe, takie jak przewiduje Model Standardowy.
Nie zmienia to faktu, że choć galaktyki nie są już teraz „zaskakująco masywne”, to wciąż jest ich znacznie więcej, niż się spodziewano we wczesnym wszechświecie. Jedna zagadka została zatem rozwiązana, inna nie.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/09/wcze ... e-masywne/
Załączniki
Astronomiczne wiadomości z Internetu: Wczesne galaktyki nie były jednak tajemniczo masywne, odkrył Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba.jpg
Kiedy obserwujesz nocne niebo pełne gwiazd – Widzisz samego siebie. Astronomia to matka nauk i nie tylko- kamery CCD Tayama, Sony Acuter, Atik. lornetka 15x50 USSR.Refraktor paralaktyczny 60/900.Synta 6''OTA Sky-Watcher SK804A, Obrotowy Globus nieba
Awatar użytkownika
 
Posty: 34753
Rejestracja: 09 Paź 2006, 15:59
Miejscowość: Przysietnica: PTMA Warszawa

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość

AstroChat

GIEŁDOWY ŚWIT

Więcej ofert na Giełdzie